środa, 31 sierpnia 2016

Kamienica, w której życie zniknęło 19 lat temu

Kamienica, którą przedstawiam, znajduje się w centrum mojego miasta. Od zawsze pamiętam ją jako zniszczoną, zapadającą się, całkowicie opuszczoną. Zawsze mnie też intrygowała - co może być wewnątrz? Niestety, weszłam do niej trochę za późno - i to naprawdę trochę. Jeszcze miesiąc wcześniej był w niej porządek, wszystko wyglądało tak, jakby naprawdę ktoś wyszedł tylko do pracy, jeszcze ktoś inny do szkoły albo po prostu na spacer. W dwóch pomieszczeniach znajdowały się stworzone przez mieszkańców niby-ołtarzyki, właściwie tylko w pewien sposób swoją konstrukcją naśladowały ołtarze, gdzie można było znaleźć święte obrazki. Niestety, ja zastałam tam nieporządek i widać było ślady szabrowników.
Kamienica jest w bardzo złym stanie, co widać dopiero w momencie, kiedy wejdziemy do środka. Zapadająca się podłoga na pierwszym piętrze i na strychu sprawiała, że nie czułam się zbyt bezpiecznie chodząc po budynku. Każdy ruch musiał być niezwykle uważny i przemyślany także ze względu na dziury, które znajdują się w podłodze. Na parterze natomiast istnieje niebezpieczeństwo, że coś zaraz spadnie nam na głowę - przegnite stropy robią swoje. Jedyny punkt kamienicy, który jest stabilny to betonowe schody. Cała kamienica robi przygnębiające wrażenie. Kalendarz, który wisi przy łóżku w jednym z pokoi wskazuje na rok 1997 - możemy sami stwierdzić, że od opuszczenia minęło już sporo lat. Meble, które pozostały w pomieszczeniach i są nietknięte przez wandali to głównie meble, które być może niektórzy znają z katalogów meblowych z lat 90-tych. Ponadto mieszkańcy wykazali się dość dużą fantazją w kwestii dekoracji wnętrz. Dwukolorowe drzwi we wzory geometryczne, dość niespotykane kolory niektórych z pokoi, wśród których dominował wściekły róż i intensywna zieleń. Na jednym z łóżek rozkłada się tradycyjnie robiona kołdra...
O samej kamienicy nie wiem prawie nic. Po stylu, w którym została wybudowana można wywnioskować, że był to okres dwudziestolecia międzywojennego. Dlaczego jej opuszczono - tego nie wiadomo, ale kiedy już tak, dzięki kalendarzowi. 1997- od tego czasu nie ma tutaj nikogo, nikt nie wraca do mieszkań, w którym spędzali kiedyś swoje dzieciństwo, dorastali, w których spędzili ważny dla nich czas.








Czytaj dalej »

sobota, 27 sierpnia 2016

Kiedyś duma miasta, teraz wstyd - historia opuszczonego browaru i zakładu.

Miejsce, które dzisiaj na mapie jednego z miast położonych w promieniu 77 km od Krakowa jest coraz bardziej zielone to tereny byłego browaru (potem zakładu), które stanowi obecnie niezwykły zabytek architektury przemysłowej. Zabytek, który upada i zarastają go chwasty.
W budynkach, które przedstawię, najpierw mieścił się wspomniany browar, który należał do rodziny Sanguszków. Pisałam już o tej rodzinie m.in. w tym poście, więc zainteresowanych samą "upadłą" rodziną odsyłam tutaj, bowiem dzisiaj główną rolę gra browar. Na architekturę browaru zwrócił już w XVIII w. uwagę pleban, Wincenty Balicki, chwaląc m.in. nowoczesne maszyny. Pełny rozkwit browaru nastąpił dzięki Eustachemu Erazmowi Sanguszce. To on wybudował go w latach 1813-26 i to on ciągle dbał o trzymanie jak najwyższego poziomu zarówno, jeśli chodzi o jakość piwa jak i o samą produkcję - wykorzystywała ona najnowocześniejsze urządzenia. dowodem na to może być fakt, że browar ten wytwarzał ponad 17% galicyjskiej produkcji piwa. Browar wielką modernizację przeszedł w roku 1910. Ciekawostką jest, że Eustachy Erazm Sanguszko w roku 1935 bezinteresownie oddał jeden z budynków browaru miastu, które zaadaptowało je na szpital. W tym roku wybuchła ogromna epidemia tyfusu i cholery oraz klęski - powodzi i głodu. Po wielu przebudowach szpital ten istnieje do dzisiaj. Co więcej - browar warzył piwo i działał nieprzerwanie do 1940 - nawet okupacja nie doprowadziła przerwy. Niestety, okupanci przed końcem wojny ogołocili browar z cennych maszyn i urządzeń, które wywieźli do Niemiec a to, czego wywieźć nie mogli - zniszczyli. Ostatni właściciel browaru uciekł w popłochu przed Armią Czerwoną co doprowadziła do jeszcze większego upadku browaru. Wielu mówi, że dziwny wydaje się fakt, że tak niewiele pamiątek zachowało się po tym browarze - nie zostało prawie po nim nic, prócz budynków... komuś bardzo zależało na tym, aby znikł raz na zawsze, także z ludzkiej pamięci.
Dalsze losy browaru były bardzo nieciekawe. W miejscu dawnego browaru uruchomiono Przetwórnię Owocowo - Warzywną "Owintar" .Już wtedy wyburzano niektóre małe budynki z terenu byłych browarów, tym samym niszcząc piękną architekturę. "Owintar" był bardzo lubiany przez miłośników wątpliwej jakości trunków, bowiem produkowano tutaj tanie wino owocowe. Przemysł nie działał najgorzej, produkcja trwała tutaj niezmiennie od 1951 roku ("Owintar" znajdował sie na tych terenach juz od jakiegoś 1947 r. jednak budynki musiały być odnowione po zniszczeniach, których dokonali okupanci) do II poł lat 90-tych. W PRL-u wszystko prosperowało fantastycznie jednak wraz z jego upadkiem, upadło też to Przedsiębiorstwo.  Od tego czasu budynki niszczeją coraz bardziej, niektóre z nich zostały rozebrane we wcześniejszych latach, jednak opuszczony teren jest wciąż jeszcze ogromny.
Jakie plany na przyszłość? Planem jest wojna. Właścicieli jest trzech, za to żaden z nich nie chce się zgodzić na propozycję poprzedniego ani na propozycje, które podsuwa miasto. Miał być kolejny hipermarket, Plaza Center, teraz natomiast mówi się o terenach sportowych. Czy coś kiedykolwiek dojdzie do skutku? Czy uratują się te piękne budynki, czy są one jednak skazane na upadek albo zastąpienie ich nowoczesna, pseudo-architekturą? Czas pokaże, oby nie za długi, tymczasem ja pokażę zdjęcia.





















Ostatnia grafika pochodzi z pocztówki i przedstawia cały teren browaru. Data pochodzenia grafiki nie jest mi znana.

Czytaj dalej »

środa, 24 sierpnia 2016

Dwór, który przetrwał wojnę, ale nie współczesność. Opuszczony dwór Dąbskich

Okolica, do której się wybrałam jest owocna w dwory i pałacyki, znajdziemy tam też inne perły architektury drewnianej (m.in. kościoły) i murowanej. Większość z tych miejsc (właściwie pokuszę się o stwierdzenie, że prawie wszystkie) są zadbane, odnowione, urządzone ze smakiem i w dobrym celu. Niestety, nie każdy obiekt może liczyć na tyle samo szczęścia i troski mimo tego, że jest równie atrakcyjny lub nawet bardziej od pozostałych.
Dwór, (nazywany też małym pałacem), który dzisiaj Wam przedstawię leży na wsi, niesamowicie wyróżnia się na tle okolicy - same chaty, stodoły, w najbliższym pobliżu warsztat samochodowy. Mimo tego, że od lat popada stopniowo w ruinę robi ciągle niesamowite wrażenie - jest dość monumentalny, ciekawa architektura dopełnia całość. Jeśli kiedyś był tam jakiś park, to niestety nie pozostało z niego nic. Teren dookoła dworu jest pusty i ciężko sobie wyobrazić, aby kiedykolwiek był tam piękny, wypielęgnowany ogród z bujną roślinnością.
Sam dwór, szczególnie jego historia - krótka, lecz ciekawa - też robi wrażenie. Dwór powstał w I połowie XIX wieku. Pierwszym właścicielem był Narcyz Jaworski, który po niecałym roku odsprzedał go Franciszkowi i Teresie z Grzybowskich Radeckim. Teresa nie miała własnych dzieci, więc cały majątek zapisała swemu krewnemu, którym był Kajetan Niedzielski. Wnuczka Kajetana, Helena swój ślub wzięła z Władysławem Dąbskich w roku 1877. I od tej pory, aż do 1945 roku dwór należał do rodziny Dąbskich. Udało się przetrwać mu wojnę, nie zajęli go ani żołnierze Armii Niemieckiej ani też Czerwonej. Często wypuszczany był w dzierżawę, jednak przez cały ten czas należał tylko do tej rodziny. Niestety, ostatnia właścicielka, Irena Dąbska, która zamieszkiwała go właśnie do 1945 roku zmarła w 1989 roku w domu opieki społecznej i z powodu braku kontaktu z innymi krewnymi lub całkowitym ich brakiem dwór znalazł się w rękach państwa. Majątek rozparcelowano i przechodził on różne koleje losu, w dworku funkcjonowały takie instytucje jak: Ośrodek Zdrowia, sklepy, szkoła rolnicza. W latach 1952-53 w zabudowaniach gospodarczych dworu znajdowała się Spółdzielnia Produkcyjna.
Dwór jest eklektyczny, murowany z cegły, tynkowany. Wzniesiony został na planie prostokąta, podpiwniczony, parterowy z piętrowym ryzalitem frontowym i narożnym w elewacji południowej. W elewacji północnej parterowy, na planie półkola ryzalit w części środkowej. Dwór nakryty jest dachami dwuspadowymi nad częścią środkową korpusu oraz czterospadowymi nad ryzalitami. Dużo pięknych zdobień, szczególnie przy drzwiach oraz oknach. Nad wejściem do dworu znajduje się herb rodziny Dąbskich.
Obecna sytuacja dworu jest niejasna. Został on kupiony kilka lat temu, ze względu na to, że właściciel jest prywatny nie ma możliwości zwiedzenia dworu w normalny sposób i być może z kimś, kto mógłby nieco więcej powiedzieć o jego historii przy oprowadzaniu. Zresztą, póki co, nie ma wiele do oglądania - remont ruszył i został przerwany w najgorszym momencie. Jeśli ktoś nie jest miłośnikiem detali i historii, ma problem z widzeniem takich obiektów oczyma wyobraźni może się zawieść. Coś zostało już zrobione, podłoga została wyrównana, zaczęto wymieniać gdzieniegdzie okna, jednak to wciąż za mało. Zdjęcia pochodzą sprzed roku jednak z tego co wiem, ciągle nic się tam nie zmieniło. Dwór Dąbskich nie ma tyle szczęścia co pałac z poprzedniej notatki, tutaj tylko pozornie coś się zmieniło, a dwór niestety ciągle upada.








Ostatnie zdjęcie pochodzi z pocztówki z 1912 roku - widzimy tutaj dwór w czasach świetności.


Czytaj dalej »

sobota, 20 sierpnia 2016

Opuszczony pałac z bryczką w środku

Dzisiaj chcę Wam pokazać miejsce, które zapamiętam chyba do końca życia. Wiąże się z nim niezwykła przygoda, trochę nerwowa, trochę zabawna - ciężka wybrać, na pewno dostarczył mi wielu emocji, wielką ich mieszankę - z pewnością :) Cóż było to za wydarzenie - niech pozostanie póki co tajemnicą, o tym być może jeszcze kiedyś napiszę.
Do tego pałacu próbowałam się dostać już w roku 2013, dokładnie latem. Niestety, wtedy ogromny skwar niezbyt pozwolił na dostanie się do tego miejsca - długa, dwukrotna wędrówka wokół ogrodzenia, wtedy dość szczelnego oraz dość duża ilość wody w fosie, która okala teren, na którym się znajduje, skutecznie zniechęciła mnie do dalszych prób. Trochę żałuję, ale szansa pojawiła się znów w marcu tego roku, którą wykorzystałam na tyle, ile mogłam.
Pałac, który Wam pokażę został wybudowany w XIX wieku przez Tadeusza Skrzyńskiego wg. projektu Franciszka Marii Lanciego. Obiekt murowany, uważany za jeden z najbardziej reprezentacyjnych siedzib w stylu neogotyckich. Ma trzy kondygnacje i jest podpiwniczany - piwnice robią ogromne wrażenie, dzisiaj dość ciemne, zasypane częściowo ziemią w której dzikie, duże zwierzęta (co można stwierdzić po "pamiątkach", które pozostawiają) urządzają sobie siedziby. Elementy budynku, charakterystyczne dla wspomnianego przeze mnie neogotyku to ostre łuki w otworach bram, drzwi i okien oraz drobne, ozdobne wieżyczki, a także spiczaste hełmy pokrywające kilka baszt. Pomieszczenia pałacu skupiają się wokół zewnętrznego dziedzińca.  Ta skomplikowana ale i bardzo bogata bryła jest urozmaicona przez wieże, baszty, attyki w formie krenelaży oraz kilka innych elementów, które długo mogłabym tutaj wymieniać. Ciekawostką jest, że mury zostały wykonane z cegły pełnej natomiast do piwnic użyto kamienia łupanego.  Budynek był dwa razy przebudowywany: w 1900 i 1928 roku. Cały pałac otoczony jest ogromnym parkiem parkiem krajobrazowym, który w czasach swojej świetności zaprojektowany był w stylu angielskim.
Pierwszy właściciel był znanym mecenasem sztuki, w opisywanym pałacu założył szkółkę dla szlachcianek, w której wykładał Wincenty Pol. Aż do 1939 roku właścicielami byli praktycznie tylko Skrzyńscy. Zmieniło się to właśnie w 1939 roku kiedy obiekt zajął sztab niemiecki jako baza sprzętów bojowych dla oddziału na Podkarpaciu. Po wycofaniu się Armii Niemieckiej pałac trafił w ręce Armii Czerwonej. Jak widzimy, obiekt przechodził trudne koleje losu, ale jego prawdziwa dewastacja rozpoczęła się w 1946 roku. Odbudowa rozpoczęła się dopiero w 1949 roku, kiedy to szkielet całej budowli nie został jeszcze całkiem naruszony. Rekonstrukcja trwała do 1952 roku. Odremontowano część pomieszczeń, które przeznaczono na Państwowy Dom Młodzieżowy dla sierot po II Wojnie Światowej. Był to jeden z większych tego typu ośrodków w Polsce. Wychowankowie mieli szansę zdobyć wykształcenie, zajmować się parkiem i pałacem. Później miejsce to przekształcono na Państwowy Dom dziecka. W latach 1970 - 1990 próbowano wyremontować pałac, niestety nie udało się to z powodu braku funduszy. Remont wstrzymano.
Dzisiaj mogę powiedzieć, że pałac ma szansę. Obecny właściciel od kilku lat prowadzi prace remontowe, zabezpieczył teren dość dobrze, o czym przekonałam się na własnej skórze. Obiekt robi niesamowite wrażenie nawet w momencie remontu. To, jak wyglądał kiedyś pokażę na końcu mojej fotograficznej relacji. Miejmy nadzieję, że ponownie będzie tak wyglądał i zachwycał blaskiem.











Czytaj dalej »

środa, 17 sierpnia 2016

Gospodarstwo z minionych dekad. Opuszczony dom przy drodze.

Często przemierzając trasę ze swojej rodzinnej miejscowości do Warszawy widywałam sylwetkę tego opuszczonego gospodarstwa, które umiejscowione jest tuż przy samej drodze. Widziałam je podczas trwania różnych pór roku, różnych pór dnia, ale zawsze było dla mnie tak samo intrygujące. Po prawie roku udało się w końcu do niego wybrać. Na początku, kiedy znalazłam się już w okolicy mojego wypatrzonego miejsca obawiałam się, że może nie jest ono tak do końca opuszczone. Z zewnątrz stan nie był najgorszy, wokół rozpościerało się pole, które było zadbane - widać ktoś się nim zajmował. Niedaleko znajdowało się kolejne gospodarstwo, już nowocześniejsze a przede wszystkim - zamieszkałe. Czasami tak jest, że mieszkańcy niedalekiego gospodarstwa są właścicielami tego, które stoi opuszczone i ciągle niszczejące. W tym wypadku pomimo samego południa w niedziele, dnia i pory odpoczynku nikt nie zainteresował się mną. Na początku przyjrzałam się budynkom z bliska: dom, stodoła i jakiś mały budynek gospodarczy który był najwidoczniej śmietnikiem biorąc pod uwagę to, jaki zapach się w środku roztaczał. Najbardziej zaintrygowała mnie wycięta gwiazda, łudząco podobna do gwiazdy Dawida która znajdowała się w górnej części chaty. Swoim Tokiem myślenia doszłam do wniosku, że być może byli mieszkańcy byli Żydami, jednak dość szybko informacje, które pozyskałam wytłumaczyły mi sens tworzenia takich - pewnego rodzaju - ozdób. Nie miało to pełnić właśnie funkcji dekoracyjnej, raczej sprawiało, że dom "oddychał", dzięki w domu nie było zbyt wilgotno. Co do samego domu ciężko stwierdzić, kiedy został opuszczony. W jednym pomieszczeniu, które najprawdopodobniej było kuchnią (chociaż wygląda na dość dziwne połączenie kuchni i pomieszczenia gospodarczego) znajduje się bardzo dużo zboż, które pomimo warunków i jak się wydaje po obecnym stanie wnętrza domu - długim czasie opuszczenia domu, nie sfermentowało. To co zostało w środku to tylko skrawki przeszłości i śladów byłych właścicieli. Pomieszczenia dzisiaj wyglądają bardzo przygnębiająco, walają się po nich stare butelki,klucze, urządzenia gospodarcze i buty - pewnie byłych właścicieli. Miejsce, które zrobiło na mnie wrażenie - jesienią wygląda niesamowicie w słoneczne dni, tak samo niezwykle wygląda w typową, jesienną szarugę. Jednak atosfera miejsca jest taką, która zachęca do kolejnych odwiedzin.












Czytaj dalej »

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia