Kiedy znalazłam się w tym domu, coś mi przypominał. Trochę kadr jak z jakiegoś filmu, jednak nie mogłam sobie przypomnieć, jaki to był film. Później wróciłam do domu rodzinnego, tam, mając dostęp do telewizji czasami włączałam ją po to, aby coś było ze mną, "leciało" w tle. Pewnej nocy, robiąc coś przy okazji, nie zwracając uwagi na ekran, usłyszałam charakterystyczną muzykę, co przyciągnęło moją uwagę. Właśnie zaczął się "Człowiek z Marmuru".
I tak też zacznie się nasza historia, filmowo. Bohater dzisiejszego wpisu był takim "Człowiekiem z Marmuru". Jak Agnieszka, studentka szkoły filmowej kroczyła śladami Bieruta, przodownika pracy z lat 50., tak my będziemy śledzić życie Józefa Ż., mieszkańca tej chaty. Czas wygląda tutaj, jakby zatrzymał się około 40 lat temu. Widać było, że Józef był niesamowicie pracowitym człowiekiem. Potwierdzają to liczne dyplomy za zasługi w pracy, za bycie jednym z najlepszych, za bycie dumą społeczeństwa. Niewątpliwie Józef był - przykładny pracownik, zapewne też dobry mąż i ojciec. On pracował, jego żona zajmowała się domem. Czekała z obiadem, oporządzała dom i niewielkie gospodarstwo.
Widok, który widać przed i za domostwem jest niesamowity. Przypomina sielankę, daje poczucie spokojnej wsi, gdzie można wypocząć, poukładać swoje sprawy. I pomimo, że panu Józefowi kiedyś się wiodło, musiało mieć to kiedyś swój kres, czego powodem zapewne były pozostawione butelki na strychu. Możemy się tylko domyślać, dlaczego. Jednak o tym niebawem, tymczasem zapraszam do oglądania zdjęć z tego niesamowitego domu.
Fotorelacja z lipca 2017 roku