Dzień, w którym postanowiłam wraz ze znajomą odwiedzić szkołę nie należał do najprzyjemniejszych. Pomimo tego, że był to już marzec i rok temu o tej porze przynajmniej nieśmiało wychylały się spoza chmur promienie słoneczne, teraz o słońcu nie było mowy - szarówka i niesamowicie zimny wiatr przywitał nas w ten sobotni poranek. Ruszyłyśmy do miejsca i zauważyłam, że przy budynku stoi mężczyzna, po którym widać, że nie ma stałego miejsca zamieszkania a jego ulubionym zajęciem jest sączenie napojów alkoholowych, jednocześnie kontemplując prozę życia (głównie innych) oraz nie martwiąc się o pracę, bo po prostu takiej się nie ima. Ale ten był nieco inny, zaradniejszy. Początkowo myślałam, że w momencie wejścia do budynku powiadamia kogo trzeba w zamian za piwo. Potem pomyślałam, że może on jest tutaj na zewnątrz, podczas gdy koledzy wyciągają z budynku resztki tego, co nada się na przyniesienie do skupu złomu. Obeszłyśmy więc spokojnie cały budynek z myślą, że może w tym czasie mężczyzna się ulotni. Ale nie - to było tkwienie w błędzie. Podeszłam więc i zapytałam - czy Pan tutaj pilnuje? Uśmiechnął się słysząc to pytanie i mówi, że wystarczy 2 złote na piwko, możemy wchodzić i nikt nas nie będzie zaczepiał. Jak widać, ktoś wyniósł coś z tej szkoły i nauczył się biznesu. Czy czegoś jeszcze?
Szkoła "AlmaMer" została założona w 1993 roku przez DrukTur spółka z.o.o i była to uczelnia niepubliczna. W tej uczelni wyższej można było studiować ekonomię, turystykę i rekreację, fizjoterapię, kosmetologię, administrację i politologię. Trzeba przyznać, że dobór kierunków, które można było studiować na tej uczelni był bardzo ciekawy - nie były one przecież ze sobą zbyt bardzo związane. Na pierwszy rok studiów przyjęto 467 studentów, piersi absolwenci odebrali swoje dyplomy już w 1997 roku.
Uczelnia w 1994 roku była znana jako "Wyższa Szkoła Ekonomiczna", ale w 2016 roku uzupełniono tę nazwę o słowo "AlmaMer", które nawiązuje do łacińskiego "Alma Mater" (dosłownie "Matka Karmicielka"). Druga część nowej nazwy pochodzi natomiast od założyciela szkoły, Janusza Merskiego. Trzeba przyznać, że ta zmiana dodała szkole uroku i dozy "luksusu". Studiowały tutaj dzieci dobrze sytuowanych ludzi, biznesmenów, gwiazd i "gwiazdeczek". Dzisiaj teren zamieszkują bezdomni a książki, kiedyś służyły do nauki, traktowane są jako wyposażenie prowizorycznie urządzonych toalet. Dlaczego to miejsce musiało tak skończyć? O tym już w kolejnym wpisie, tymczasem fotorelacja z mojej wizyty w uczelni, która usytuowana jest na warszawskiej Woli.
Fotorelacja z marca 2017 roku
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz