piątek, 21 czerwca 2019

Bogowie nocy i dnia - opuszczona restauracja, cz. I

Inne stoliki nie były obsłużone, ja byłem obsłużony. Ja byłem obsłużony, dla mnie była każda wódka i każda potrawa, i każda muzyka w orkiestrze.
Te słowa padają z ust wielkiego artysty w złodziejskim fachu, czyli Czesławie Śliwie, a tak naprawdę Jacku Silbersteinie. Jego słowa najlepiej odzwierciedlić mogą świat wielu znanych restauracji, które szczególnie na przełomie lat 80/90 wiodły prym  wśród tych, którzy chcieli beztrosko spędzić czas. Wśród takich osób swoje miejsce mieli Ci, którzy z luksusu korzystając mogli na co dzień, inni bardzo okazjonalnie bądź jednorazowo, a inni zarabiali na niego szukając biznesów, które nigdy nie otarły się nawet o legalność.
Jednak zanim dojdziemy do bywalców restauracji,potwierdzić, bądź obalić plotki, które wokół niej krążą,  lepiej najpierw poznać jej historię.
Restauracja powstała 1 1959 roku, jednak sam budynek, który w swoim czasie uznawany był za jedno z modniejszych miejsc w Warszawie wzniesiono w 1896 roku. Willę najprawdopodobniej zaprojektował ją znany w Warszawie Marconi, jednak tak naprawdę dla kogo był ten projekt - nie wiadomo. Jedni mówili o Branickich, drudzy o najsłynniejszym wówczas cukierniku z Warszawy... Prawda nie była do końca znana, właściciel willi także, ponieważ zmieniał się on częściej, niż można było się tego spodziewać. Toteż budynek popadał w ruinę, przeznaczono go nawet do rozbiórki. Wszystko zmieniło się właśnie w latach 50-tych, kiedy otrzymał drugą szansę i nowe życie. Nowy właściciel i przyszły restaurator po remoncie willi ruszył z gastronomiczną działalnością w 1959 roku pomimo tego, że komunistyczne wówczas państwo mało przychylnie patrzyło na działalność osoby fizycznej. Dlatego też  najpierw funkcjonowało to jako jadłodajnia, dopiero później jako restauracja. Z opowieści syna właściciela wynika, iż do wybierając się do urzędu skarbowego należało ubrać się w łachmany, aby nie wzbudzić chociażby najmniejszego podejrzenia, jakoby działalność ta przynosiła jakieś zyski. W miejscu tym podawano specjały kuchni polskiej: dzika, nóżki w galarecie, drób, kaczka, bażant, prosie upieczone w całości.
Największe zainteresowanie wzbudzała w okresie PRL-u i to wrtedy właśnie była lokalem najmodniejszym, w którym każdy chciał się znaleźć. To tutaj goszczono prezydentów USA, miejsce odwiedzali także znani aktorzy, polscy jak i zagraniczni, np. Jane Fonda, która po całonocnej zabawie wyszła uboższa o jednego buta...
 Jednak kiedy PRL się kończy, rozpoczyna się początek końca tej restauracji. Zamiast głów państwa, zaczynają odwiedzać ją głowy mafii. Pershing po wyścigach konnych wpada na obiad, zabierając swoją świtę, załatwiając tutaj "swoje sprawy". To nie tylko upadek historii willi, ale historii powojennej gastronomii.

Fotorelacja z maja 2018 roku







































Źródła tekstowe:
Tygodnik "Passa", 2 kwietnia 2015

Czytaj dalej »

niedziela, 9 czerwca 2019

Zaginiony fortepian i kukułcze gniazdo. Opuszczona kamienica ", cz. II

Kamienica w 2010 roku wpisana została do rejestru zabytków. Planowano jej remont. Niestety, w 2013 roku pożarowi uległo poddasze jednej z oficyn, w momencie, kiedy nie wszyscy byli jeszcze z niej wykwaterowani. Na szczęści ani kamienica, ani jej pozostali mieszkańcy nie ulegli tragedii. 
Obecnie kamienica w całości pozostaje własnością Miasta Stołecznego Warszawa.  Kamienica posiadała 117 lokali, w tym także lokali handlowych, ale oczywiście większość z tej dość dużej liczby pozostawały mieszkaniami. Te z kolei wydzielane były na mieszkania socjalne, więc standard wewnątrz nie był wysoki. Bez toalet, niewielkich rozmiarów, ogrzewane piecami kaflowymi na węgiel. Za to sama kamienica stanowi rzadki przykład kamienicy czteropodwórzowej. 
To dane pochodzące ze "studium historyczno-konserwagtorskiego" Anny Goli.  Od tego czasu się trochę zmieniło. Przede wszystkim kamienica uległa niesamowitej dewastacji i pracom szabrowników - straciła wiele, m.in. oryginalne elementy zdobiące klatkę schodową i same schody. Miasto budynku się pozbyło, a o planowanym remoncie już chyba wszyscy zapomnieli. Zostały tylko wspomnienia. 
Wspomnienia mają też byli mieszkańcy tej kamienicy, którzy piszą o miejscu tak:
Niestety, ale ta perełka została w środku rozkradziona 😔 Dodam taką ciekawostkę, o której chyba tylko lokalesi wiedzą, że działał tam klub dla młodzieży ("Diament", jeśli mnie pamięć nie myli), prowadzony przez baptystów. To był nasz azyl i odskocznia od szwendania się lub siedzenia na sofach w przejazdach bramnych.am złaziła okoliczna dzieciarnia. Były zajęcia z angielskiego, tak żuliśmy po raz pierwszy cynamonowe gumy Big Red, których nie było wtedy w Polsce. Ze smakiem tych gum i z dzikimi winogronami, które rosły na ścianie tej kamienicy kojarzy mi się po dziś dzień ten adres. Jeszcze Komitet Obrony Lokatorów miał tam swoją siedzibę. A ten klubik mieścił się po prawej stronie od Maryjki. - Pani Monika
Jak miałam zaznaczyć, wspomnienia pochodząc sprzed 20 lat, ale to być może jedne z tych ostatnich. Czy o takich miejscach jeszcze ktoś myśli, wspomina, tęskni? Ja chciałabym, aby tak było i trwało to jak najdłużej, bo nie wiadomo, ile przetrwają same budynki. Ten na pewno będzie gdzieś w podświadomości, jako kadr z filmu "Pianista", ponieważ właśnie tutaj kręcono niektóre sceny.
Które - to już zagadka dla prawdziwych pasjonatów :)

Fotorelacja z maja 2018 





























Czytaj dalej »

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia