Inne stoliki nie były obsłużone, ja byłem obsłużony. Ja byłem obsłużony, dla mnie była każda wódka i każda potrawa, i każda muzyka w orkiestrze.Te słowa padają z ust wielkiego artysty w złodziejskim fachu, czyli Czesławie Śliwie, a tak naprawdę Jacku Silbersteinie. Jego słowa najlepiej odzwierciedlić mogą świat wielu znanych restauracji, które szczególnie na przełomie lat 80/90 wiodły prym wśród tych, którzy chcieli beztrosko spędzić czas. Wśród takich osób swoje miejsce mieli Ci, którzy z luksusu korzystając mogli na co dzień, inni bardzo okazjonalnie bądź jednorazowo, a inni zarabiali na niego szukając biznesów, które nigdy nie otarły się nawet o legalność.
Jednak zanim dojdziemy do bywalców restauracji,potwierdzić, bądź obalić plotki, które wokół niej krążą, lepiej najpierw poznać jej historię.
Restauracja powstała 1 1959 roku, jednak sam budynek, który w swoim czasie uznawany był za jedno z modniejszych miejsc w Warszawie wzniesiono w 1896 roku. Willę najprawdopodobniej zaprojektował ją znany w Warszawie Marconi, jednak tak naprawdę dla kogo był ten projekt - nie wiadomo. Jedni mówili o Branickich, drudzy o najsłynniejszym wówczas cukierniku z Warszawy... Prawda nie była do końca znana, właściciel willi także, ponieważ zmieniał się on częściej, niż można było się tego spodziewać. Toteż budynek popadał w ruinę, przeznaczono go nawet do rozbiórki. Wszystko zmieniło się właśnie w latach 50-tych, kiedy otrzymał drugą szansę i nowe życie. Nowy właściciel i przyszły restaurator po remoncie willi ruszył z gastronomiczną działalnością w 1959 roku pomimo tego, że komunistyczne wówczas państwo mało przychylnie patrzyło na działalność osoby fizycznej. Dlatego też najpierw funkcjonowało to jako jadłodajnia, dopiero później jako restauracja. Z opowieści syna właściciela wynika, iż do wybierając się do urzędu skarbowego należało ubrać się w łachmany, aby nie wzbudzić chociażby najmniejszego podejrzenia, jakoby działalność ta przynosiła jakieś zyski. W miejscu tym podawano specjały kuchni polskiej: dzika, nóżki w galarecie, drób, kaczka, bażant, prosie upieczone w całości.
Największe zainteresowanie wzbudzała w okresie PRL-u i to wrtedy właśnie była lokalem najmodniejszym, w którym każdy chciał się znaleźć. To tutaj goszczono prezydentów USA, miejsce odwiedzali także znani aktorzy, polscy jak i zagraniczni, np. Jane Fonda, która po całonocnej zabawie wyszła uboższa o jednego buta...
Jednak kiedy PRL się kończy, rozpoczyna się początek końca tej restauracji. Zamiast głów państwa, zaczynają odwiedzać ją głowy mafii. Pershing po wyścigach konnych wpada na obiad, zabierając swoją świtę, załatwiając tutaj "swoje sprawy". To nie tylko upadek historii willi, ale historii powojennej gastronomii.
Fotorelacja z maja 2018 roku
Źródła tekstowe:
Tygodnik "Passa", 2 kwietnia 2015