Kamienica, która znajduje się praktycznie w samym sercu stolicy przeżyła już naprawdę sporo. Sama stała się ofiarą wojennej zawieruchy, a później,widząc ofiary, jakie poniosło miasto podnosiła się z gruzów ku górze, odbudowywana rękami wracających warszawiaków oraz napływających z różnych stron nowych mieszkańców tego wiekowego miasta. Z drugiej strony najprawdopodobniej to tutaj przetrzymywano ofiary - systemu, swoich błędów bądź porywczości, bowiem w piwnicznych komórkach niegdyś znajdowali się więźniowie... A teraz sama jest więźniem - nie może wyrwać się z marazmu, który dotyka ją od lat. Popada w ruinę krzycząc o tym, co widziała w przeszłości, mając w sobie ładunek historyczny, którego niejeden inny budynek by nie udźwignął. I ona powoli też przestaje wytrzymywać nagromadzający się balast, pękając u źródła, czyli u swoich fundamentów. Ale kiedy historia tego niezwykłego miejsca miała swój początek?
Dokładna data jest nieznana, jednak wiadomo, że kamienicę wzniesiono przed rokiem 1784. Niegdyś na jej miejscu stał drewniany dwór. Kamienica była dwupiętrowa. Pięcioosobowa oficyna znajdowała się na tyłach kamienicy, która zbudowana była z tzw. " muru pruskiego" oraz drewniane budynki gospodarcze takie jak stajnie, wozownie oraz komórki. Kamienica pod koniec wieku została rozbudowana. W czasie wojny długo udawało jej się przetrwać bez szwanku, jednak w 1944 roku doszło do jej zniszczenia. Spalił się reprezentacyjny front z dekoracją ucierpiała także pierwsza oficyna poprzeczna oraz boczna. W całości ocalała tylko druga z poprzecznych oficyn. Budynek miał jednak szczęście - dość szybko go jednak odbudowano. Niestety, "Szybko" oznaczało także to, że nie została ona odwzorowana i nieco różniła się od poprzedniej wersji kamienicy. Najpierw, w 1947 roku został odbudowany front, jednak jego elewacja została nieco uproszczona. W dachu natomiasto dobudowano tzw."wystawkę", a spalone oficyny: boczna i poprzeczna zostały rozebrane. W 1951 roku dobudowano jedno skrzydło.
To jedyne szczegółowe informacje, jakie można znalexć na temat tej kamienicy. Kto dalej tam mieszkał, jakie były losy tego powojennego "ostańca" - nie wiadomo. Kamienica ma w sobie coś wyjatkowego - piękna okolica, na jej murach niegdyś zamontowany był zdrój, z którego każdy spragniony przechodzień mógł skorzystać. Niepokoją jednak jej wnętrza - po pierwsze piwnice - drzwi prowadzące do lokatorskich, piwnicznych komórek mają wycięte małe kwadraciki, które być może kiedyś pełniły funcję wizjera. Być może tam niegdyś znajdował się areszt. Po drugie ściany kamienicy, zarówno te już przy zejściu do piwnicznych komórek, jak i te na innych poziomach budynku zaczynają po prostu...pękać. Pęknięcia są na tyle duże, że być może kamienica kiedyś nie wytrzyma, i - co znamy już z przypadków kamienic chociażby z warszawskiej Pragi - skończą swoje istnienie w spektakularny, chociaż i równie niebezpieczny sposób, także dla jeszcze tych żyjących. Niestety w obu przypadkach nie udało mi się udokumentować tych żywych dowód przeszłości - aparat przytłoczony najwidoczniej atmosferą miejsca wyładował się i odebrał możliwość pokazania tego, co w zasadzie najważniejsze.
Czy uda się uratować kamienicę przed zapomnieniem i wyjaśnić ciekawe znalezisko w piwnicy? Czy posypie się zanim ktokolwiek zdąży to zbadać? Na to pytanie nie znam odpowiedzi, jednak wiem, że trzeba ją uwiecznić na zdjęciach, chociażby tak ocalając od zapomnienia.
Fotorelacja z lutego 2019 roku
Widok z dachu kamienicy: