Na jedną z chat, których historię chcę wam dzisiaj opowiedzieć trafiłam już prawie dwa lata temu, jak to zwykle bywa - całkiem przypadkiem. Zauroczyła mnie ta różowa, chociaż już w kolorze dosyć wypłowiała chatka, którą kiedyś pokrywała piękna, ceramiczna dachówka a dzisiaj jej część zapadała się lub całkiem zapadła się do środka. To był bardzo słoneczny luty, wtedy jej historia jawiła mi się tak, jak opisywałam to tutaj. Jednak przy okazji odkrycia, że jest jeszcze inna, opuszczona chata, zaczęłam myśleć o tym całkiem inaczej... może to nie przypadek?
Jako, że miejsce to miałam okazję odwiedzić już drugi raz, skupiłam się zupełnie na innych rzeczach. Interesowały mnie detale, którymi były i detale architektoniczne, ale też te związane z życiem byłych mieszkańców: co jedli, czego używali, jakie gazety wybierali do czytania, jakie prowadzili życie i oczywiście to, kiedy opuścili to miejsce. Ta chata wydaje się być zatrzymana w czasie od jakiś 30 lat - nie ma ani jednej, współczesnej rzeczy, która świadczyłaby o tym, że ktoś żył tutaj do początku XXI wieku. Nawet gazeta, którą znalazłam, datowana jest na lata 60-te. Bardzo zainteresowały mnie zdjęcia, które znalazłam w jednej z izb. Wiatr hulał w pokoju i nagle zza łóżka wywiał jedno, bardzo pofatygowane, zrolowane wręcz zdjęcie. Odwinęłam je i zobaczyłam zdjęcie ze ślubu, w izbie były jeszcze dwa zdjęcia z tego samego wydarzenia. Zdjęcie grupowe, zdjęcie samych małżonków, zdjęcie - jak sądzę - wykonane przed restauracją. Wszystkie te zdjęcia zostały - jak można sądzić po napisach na witrynach, które są tłem dla fotografowanych oraz napisu na zdjęciu - we Francji. Fotografie zapewne niedługo będą miały około 100 lat. Kim są osoby, które znajdują się na fotografiach? To zapewne rodzina tych, którzy tutaj niegdyś mieszkali, jak widać, nie mogli być na ślubie, dostali tylko fotografie, które upamiętniały ten ważny moment. Po pokoju walało się wiele kopert, które wskazywały na to, że lokatorzy utrzymywali kontakty z osobami ze Stanów Zjednoczonych i Francji... być może to ma jakiś związek z tym, że nie ma ich, nie ma ich dzieci wraz z małżonkami - może udało się nie tylko wysłać kolejny list, ale samemu tam pojechać i już nie wrócić.
Na pewno pozostawili po sobie cały dobytek, który stopniowo był rozkradany, dewastowany, nie tylko przez ludzi ale i przez naturę, która zajmuje przeciwległy pokój. Przy wejściu do tego ciekawszego, wypełnionego zdjęciami, kopertami, skrawkami gazet pokoju, możemy napotkać karcący wzrok Jezusa z obrazu. Czy na pewno chcecie iść dalej i poznać dalszą historię tego dziwnego skupiska porzuconych chat? Na to pytanie odpowiedzcie sobie sami przy oglądaniu zdjęć, na których umieściłam jeden z domów.
Czytaj dalej »
Jako, że miejsce to miałam okazję odwiedzić już drugi raz, skupiłam się zupełnie na innych rzeczach. Interesowały mnie detale, którymi były i detale architektoniczne, ale też te związane z życiem byłych mieszkańców: co jedli, czego używali, jakie gazety wybierali do czytania, jakie prowadzili życie i oczywiście to, kiedy opuścili to miejsce. Ta chata wydaje się być zatrzymana w czasie od jakiś 30 lat - nie ma ani jednej, współczesnej rzeczy, która świadczyłaby o tym, że ktoś żył tutaj do początku XXI wieku. Nawet gazeta, którą znalazłam, datowana jest na lata 60-te. Bardzo zainteresowały mnie zdjęcia, które znalazłam w jednej z izb. Wiatr hulał w pokoju i nagle zza łóżka wywiał jedno, bardzo pofatygowane, zrolowane wręcz zdjęcie. Odwinęłam je i zobaczyłam zdjęcie ze ślubu, w izbie były jeszcze dwa zdjęcia z tego samego wydarzenia. Zdjęcie grupowe, zdjęcie samych małżonków, zdjęcie - jak sądzę - wykonane przed restauracją. Wszystkie te zdjęcia zostały - jak można sądzić po napisach na witrynach, które są tłem dla fotografowanych oraz napisu na zdjęciu - we Francji. Fotografie zapewne niedługo będą miały około 100 lat. Kim są osoby, które znajdują się na fotografiach? To zapewne rodzina tych, którzy tutaj niegdyś mieszkali, jak widać, nie mogli być na ślubie, dostali tylko fotografie, które upamiętniały ten ważny moment. Po pokoju walało się wiele kopert, które wskazywały na to, że lokatorzy utrzymywali kontakty z osobami ze Stanów Zjednoczonych i Francji... być może to ma jakiś związek z tym, że nie ma ich, nie ma ich dzieci wraz z małżonkami - może udało się nie tylko wysłać kolejny list, ale samemu tam pojechać i już nie wrócić.
Na pewno pozostawili po sobie cały dobytek, który stopniowo był rozkradany, dewastowany, nie tylko przez ludzi ale i przez naturę, która zajmuje przeciwległy pokój. Przy wejściu do tego ciekawszego, wypełnionego zdjęciami, kopertami, skrawkami gazet pokoju, możemy napotkać karcący wzrok Jezusa z obrazu. Czy na pewno chcecie iść dalej i poznać dalszą historię tego dziwnego skupiska porzuconych chat? Na to pytanie odpowiedzcie sobie sami przy oglądaniu zdjęć, na których umieściłam jeden z domów.
Fotorelacja z listopada 2016 roku