poniedziałek, 22 maja 2017

Koty cmentarne. Żydowski cmentarz na południu Polski, cz.II

Niestety, wiele spraw doprowadziło do tego, że dopiero dzisiaj mogę w pełni wrócić do bloga i przedstawić Wam wiele wspaniałych miejsc. Z jednej strony niestety, z drugiej "stety", ponieważ w tym czasie nie próżnowałam - mimo nieobecności w internecie byłam bardzo obecna w świecie realnym, aktywna w zdobywaniu nowych miejsc, zwłaszcza tych na terenie województwa mazowieckiego. Ale póki co należy zakończyć temat, który może czytających zaciekawić - powróćmy na cmentarz żydowski w Tarnowie.
W czasie I Wojny Światowej miasto było dość ważnym punktem i doszło do wielu sytuacji - także takich, które bezpośrednio związane są z kirkutem. Szczególnie głośno mówi się o dwóch: pierwszym z nich jest sytuacja, w której tarnowscy żydzi stali się zakładnikami Rosjan ( od końca 1914 roku do początku maja 1915 roku miasto pozostawało w ich rękach). Komendant miasta zażądał wybranie 14 zakładników. Dlaczego? Otóż podejrzewał, że tarnowianie utrzymują kontakt z wojskiem austriackim. Być może coś w tym było, ponieważ obok cmentarza żydowskiego odnaleziono sprytnie ukryte połączenie telefoniczne. Rosjanie wybrali aż 31 zakładników i odesłali ich w głąb Rosji, oskarżając wcześniej o kontakt z konkurencyjnym wojskiem.
W związku z I Wojną światową wiążą się groby żołnierskie, których jest 43 na cmentarzu. Miejsce na wieczny odpoczynek znaleźli tutaj żołnierze austro-węgierskiej armii.
W latach 1930-31 cmentarz przynosił gminie dość duże zyski. Pomimo tego wiele osób żebrało właśnie pod tym kirkutem, co irytowało okolicznych mieszkańców. Stąd też wybrano dobry sposób na żebraków: pieniądze wrzucano do puszki w stowarzyszeniu dobroczynnym o nazwie "Cedaka" a żebracy, którzy wcześniej zarejestrowali się, otrzymywali pomoc finansową właśnie z tych puszek. Nie wiadomo jednak, czy rozwiązało to problemy żebractwa pod cmentarzem, ponieważ współcześnie ciężko odnaleźć o tym jakiekolwiek informacje.
Po latach, które można uznać za jasne, pełne beztroski i drobnych, acz czasami zabawnych akcentów związanych z kirkutem, przychodzi czas okupacji. Moment, w którym wybuchła II Wojna Światowa to najczarniejszy okres w historii żydów polskich. Rankiem 7 września niemieccy żołnierze wkroczyli do miasta. Już 20 września wydano zarządzenie o tym, że żydzi tarnowscy muszą nosić białe opaski na ramieniu - niemiecka administracja Tarnowa tym rozkazem wyprzedziła Hansa Franka, który w Krakowie wydał takie zarządzenie dopiero 10 listopada 1939 roku.  Między 9 a 11 listopada niemieccy żołnierze podpalili wszystkie synagogi w Tarnowie. 14 czerwca 1940 roku dokonano pierwszego transportu żydów do Oświęcimia. To niechlubny dzień dla historii miasta, ponieważ wtedy z Tarnowa zniknęło wielu poważanych, szanowanych ludzi, którzy zrobili dla niego wiele, m.in. Zdzisław Simche, autor monografii "Tarnów i jego okolice".
Do czasu ostatecznej klęski narodu wybranego w Tarnowie starano się o normalny pochówek dla ludzi - na cmentarzu spotkamy groby z datami 1940 i 1941. Po wojnie, konkretnie aż do lat 90 fragmenty grobów leżały poupychane w sterty.
Między 1940-43 rokiem na cmentarzach dokonywano masowych rozstrzeliwań Żydów. Stało się tak i tutaj: około dwudziestu żydów wykopało dwa, duże doły, w którym oni jak i ich "bracia" skończyli swój żywot.
Ostateczna akcja, mająca na celu "oczyścić" miasto od Żydów odbyła się miedzy 2 a 3 września 1943 roku. W lutym 1944 roku miasto ogłoszono jako "Judenrein".
Cmentarz miał został także unicestwiony, po Żydach nie miało zostać ani jednego śladu. Nagrobki były wykorzystywane do umacniania chodników i dróg. Niemcy planowali wybudowanie basenu z pozostałych nagrobków.
Po Wojnie cmentarz otoczono opieką - wiele nagrobków, które leżały w stertach zostały uporządkowane, poukładane, dokonywano ekshumacji ciał oraz sprowadzanie ich na tarnowski kirkut.
Podczas moich odwiedzin na cmentarzu pojawiły się dwa, czarne koty. Byłam tam wtedy ze znajomą, pasjonatką takich cmentarzy. Nie opuszczały nas an na krok, dokładnie śledziły każdy nasz ruch, obserwowały nasze poczynania ukryte między nagrobkami. Kiedy chciałyśmy od nich podejść nieco bliżej - uciekały. Ale doprowadziły nas na koniec cmentarza, potem odprowadziły do bramy, kiedy kończyłyśmy wycieczkę. Czy to tylko koty cmentarne, które szukały pożywieni? Czy może strażnicy cmentarza, którzy kiedyś mieszkali w żydowskiej części miasta...?

Fotorelacja z 30 grudnia 2016 roku



























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia