sobota, 9 marca 2019

I nikt nie uroni łzy nad latawcem. Opuszczona, warszawska kamienica.

Kamienica, którą odwiedziłam w ten ciepły, jeden z pierwszych wieczorów kwietnia, jest jedynym śladem oraz świadkiem po przedwojennym, warszawskim trakcie handlowym. Szlak o którym mowa ukształtował się w XVII wieku. Ten właśnie element urbanistycznych na planach XVIII wiecznej, oraz przedwojwennej Warszawy wyróżnia się spośród "krajobrazu", przyrównując go swoją nietypowością do warszawskiego latawca. Po wojnie trakt miał już zupełnie inny kształt oraz charakter, który uległ zatarciu przez rozpoczętą budowę ronda. Rondo podzieliło ulicę na dwie częście, a echem dawnego układu jest kamienica, która przetrwała prawie bez szwanku czas wojennej zawieruchy.
Parcela, na której zbudowano kamienicę, w latach 70. XVIII wieku należała aż do 8 osób, w tym w przeważającej części do Żydów. Jednym z nich był Lejb O., który postanowił uczynić swoją część tą, która przynosiłaby konkretne dochody. Swoją drewnianą, skromną budowlę wyburzył na rzecz zbudowania czteropiętrowej kamienicy w stylu modernistycznym, którą wzniesiono między 1910 a 1911 rokiem. Żydowski kupiec chciał wzbogacić się na wynajmowaniu mieszkań. I tak też się stało - w samym 1936 roku przyniosła ona dochód 5 tysięcy złotych. Za całe mieszkanie, na które składały się cztery pokoje, łazienka i kuchnia należało zapłacić 180 zł, a za jednopokojowe w suterenie - 19 złotych. Biznes okazał się dochodowy i był to stały, pewny zysk. Do II Wojny Światowej większość lokatorów było żydowskiego pochodzenia. Praktycznie "pod nosem" mieli wszystkie usługi, z jakich można chcieć korzystać na codzień, od święta, z przymusu czy z własnej woli, bowiem na parterze przed wojną działały takie przybytki jak: firma dystrybująca paliwa "POL-BENZ", sklep spożywczy Widerszala, sklep z nabiałem Merdera, wędliniarnia Lepmanna i Reta, mydlarnia Lustmana, salon fryzjerski Gellera, skład win Chaima Fetmana. 
Nie zniszczyła jej wojna, nie zniszczył komunizm, ale zaniedbanie. Po wojnie, z braku miejsc do życia, w kamienicach pwostały mieszkania kwaterunkowe. W jednym mieszkaniu nie żyła już tylko jedna rodzina, a nawet dwie, czasami trzy. Zrujnowana Warszawa nie pzowalała na wygody. Nie pzowalała także na remonty, bowiem od czasu zakończenia wojny i umieszczeniu nowych lokatorów nie został w niej przeprowadzony żaden remont. Kilka lat przed wysiedleniem ostatnich mieszkańców uznano, że jest zawilgocona a stolarka przegnita, co swoje źródło miało w wieloletnim zaniedbaniu.Ostatecznie doprowadziło to do usunięcia mieszkańców kamienicy oraz wszystkich punktów usługowych, w tym m.in. punktu ksero. Od tego czasu minęło 10 lat. Opuszczona, zapomniana, no, może nie do końca - złomiarze i inni kolekcjonerzy rzeczy mniej lub bardziej cennych nie zapomnieli, ogołacając co się da. Dzisiaj zostało kilka mebli i sladów p odawnych mieszkańcach. 
Kilka lat temu wystawiono kamienicę na sprzedaż, jeden metr kwadratowy sięgał swoją wartośnią aż 40 tys. złotych. Działka jest cenna i sprzedaż zdaje się być opłacalna dla maista, dlatego nikt, prócz stołecznego konserwatora nie broni jej jakoś szczególnie. W 2015 roku mazowiecki konserwator odmówił wpisania jej do Rejestru Zabytków, ostatecznie za zabytkową uznano tylko częśc frontową. Chyba nikt nie wspomni o niej i kiedy na jej mijescu powstanie 180 - metrowy wieżowiec, nikt nie uroni łzy, nikt nie zapłacze. Z setek metrów nad ziemią i tak nie widać łez.

Fotorelacja z kwietnia 2018 roku











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia