To już ostatni odcinek, w którym zwiedzimy fabrykę znajdującą się w niegdyś najbardziej uprzemysłowionym mieście w Polsce. Wielkie miasto, wielkie fabryki i zakłady, równie wielkie cele. Niestety, niewiele z nich zrealizowano, szczególnie po upadku komunizmu, kiedy to praktycznie wszystko wymknęło się spod kontroli. Dyplom, który leżał na biurku obok maszyny do szycia, którego treść napisana była grażdanką świadczył o tym, jak bardzo polsko - radziecki sojusz był żywy, i jak zapewne ułuda tego idealnego układu trzymała w ryzach całe przedsiębiorstwo. Dzięki socjalizmowi każdy miał pracę, nawet taką, dla której stanowisko stworzono specjalnie, bez większej potrzeby. Chociaż oczywiście, pracę mieli także prawdziwi majstrowie, mistrzowie w swoim fachu, których później, w wyniku postępującej automatyzacji zwalniano. O tym przeczytać można chociażby w takiej książce jak Niepowtarzalny urok likwidacji, która opisywała m.in. dramat szarpiącego się, goniącego i rozedrganego społeczeństwa, które próbowało odnaleźć się w nowej sytuacji, nowym świecie. W poprzednich częściach wspominałam o tym, jak prywatyzacja wpłynęła na fabrykę. Mimo tego, ze kiedyś była jedną z większych i wybitniejszych w swojej dziedzinie, wszystko to umarło, a zmiany, także w budynkach zakładu nie było widać. Czas stanął tam w miejscu. Prywatyzacja osiągnęła kolejny poziom, bowiem fabryka jako jedna, a może i jedyna w całym kraju zdecydowała się na prywatyzację pracowniczą. W 2010 roku aż 91% procent udziałów zakładu należało do pracowników. Czy to mógł być powód upadku? W znalezionym przeze mnie artykule ekspert, który wypowiadał się na temat takiej prywatyzacji powątpiewał w słuszność takich dizałań - jak wskazywał, prywatyzacja pracownicza proponowana przez rząd jest ciągle obarczona wieloma wadami. Jeszcze inny specjalista twierdził, że w takiej sytuacji wszyscy chętni "inwestorzy" muszą mieć więcej odwagi, aby móc coś z posiadanymi udziałami zrobić. Idąc dalej i patrząc na fabryki, które zdecydowały się w późniejszym czasie na krok, jakim jest prywatyzacja pracownicza widzimy, że wszystkie z nich upadły, nie istnieją, nastąpił ich zgon.
Zapewne nie znamy całej historii tej fabryki. To, co znalazłam, to ciągle bardzo wybiórcza wiedza. Prywatyzacja pracownicza tak naprawdę mogła być jedną z wielu przyczyn, jak też złość pracowników, których praca nie była doceniana. Są na pewno też rzeczy, o których wiedzą tylko członkowie zarządu, dyrektorzy, prezesi. To wszystko złożyło się na śmierć tej fabryki, nie tylko na kartach historii, ale i na powierzchni ziemi. Fabrykę odwiedziłam tuż przed jej wyburzeniem. Tyle po niej zostało: zdjęcia i artykuły, które zebrałam ze strzępków informacji znajdowanych czy to w gazetach, czy na stronach internetowych. Dlatego to już naprawdę ostatnia podróż w to miejsce.
Fotorelacja z czerwca 2018 roku:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz