środa, 4 stycznia 2017

Wieczna kolonia. Opuszczony ośrodek w górach, część II

Wraz z kolejnym wpisem na temat tego niezwykłego ośrodka przechodzimy do jego kolejnej części, zupełni oddzielnego budynku. Tym razem nie trzeba było przechodzić ani przez piwnicę ani kotłownię, drzwi wejściowe były otwarte. Parter jest bardzo "reprezentacyjny" - wita nas przestronny hol z umieszczonym na prawo stołem bilardowym, po lewej w miejscu tuż pod schodami znajdowały się za to różne krzesła, stołki barowe,stoliki... Przy samym oknie można odsapnąć, siadając na dość wygodnych fotelach oddzielonych od siebie przez stolik. Ale my nie siadamy, idziemy dalej nieco krętymi schodami. Kiedy już trafiamy na pierwsze piątro, widzimy długi korytarz, bardzo długi. Po obu stronach mamy drzwi do pokoi o różnej wielkości, z różną ilością łóżek. Bardzo ciężko jest odwiedzić każdy z nich, przyglądnąć się dokładnie, odsunąć każdą szufladę, uchylić każde drzwiczki od szaf. Wydaje się, że korytarz ma kilkadziesiąt metrów a drzwi do pokoi nie kończą się. Mimo tego, że ilość pięter nie jest powalająca, wchodząc na każde kolejne ma się wrażenie, że jest ich jeszcze więcej niż w rzeczywistości. Można powiedzieć, że zwiedzanie tego ośrodka było dość męczące. Zmęczenie to jednak było zdecydowanie pozytywne, bo z każdym pokojem odkrywało się coś nowego.
Pierwsze piętro zdecydowanie utrzymane było w stylu końca lat 80-tych i 90-tych. Meble, zasłony, obicia kanap - wszystko odwoływało się do przełomu tych dwóch dekad. Każdy z nas pamięta chyba te bezkształtne i brzydkie meble, jakie o dzisiaj można spotkać w niektórych ośrodkach, a które widywało się u dziadków, może nawet pradziadków. Mimo tego pomieszczenia nie były zawalone rzeczami, meblami, różnymi tandetnymi obrazkami. Drugie piętro było już zdecydowanie bardziej nowoczesne. Ciągle lata 90-te, ale meble były ciekawsze, bardziej minimalistyczne stylem. Jednym z takich mebelków była biała toaletka z lustrem. Ciekawe, ile pań przy niej się malowało, ile przeglądało? ;) Na tych piętrach pokoje były dość skromne, nie były to luksusy nawet w najlepszych latach działania ośrodka. Ale im wyżej, tym lepiej - wysiłek się opłacił. Na kolejnym piętrze znajdowały się w większości apartamenty, w które najwidoczniej zainwestowano bardziej, niż w resztę pomieszczeń: meble już z XXI, co prawda, z samego początku, ale bardzo kontrastują ze starymi, PRL-owskimi mebelkami z dołu. Drewno jest nieco lepszej jakości, łóżka są niesamowicie przestronne, tak samo szaf,y do których można naprawdę wiele upchnąć. Ci, którzy wybierali apartamenty mieli też znacznie ciekawsze widoki - słońce wpadało przez okna balkonowe do środka, a z balkonu było widać już znacznie wyraźniej niż gdzie indziej góry. Pokoje też nie były tandetne, kolory współgrały ze sobą, nie spotkamy tutaj wymuszonego bogactwa. Ot, zwykły ośrodek, który nie może być przyrównany do innych, luksusowych z bogatym wystrojem i wysmakowaną stylistyką, ale w którym mogli zamieszkać wszyscy: dzieci, całe rodziny, samotni i starsi.
Miejsce wygląda tak, jakby mogło zacząć działać na nowo, od zaraz. Wygląda też tak, jakby nigdy nie zostało opuszczone - po prostu, na chwilę przestało funkcjonować, ale zaraz ktoś wróci. Zdjęć archiwalnych nie wrzucam - nie ma to sensu. Porównałam stan obecny miejsca ze zdjęciami archiwalnymi i muszę powiedzieć, że nic się nie zmieniło. Ośrodek wygląda ciągle tak samo wewnątrz, nawet pojedyncze pokoje.
A mnie przypomina się wycieczka szkolna z czasów liceum do Zakopanego i ośrodek, w którym mieszkaliśmy a który był tak podobny do tego. Pewnie nie tylko we mnie wzbudził takie wspomnienia...

Fotorelacja z października 2016 roku




















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia