niedziela, 16 lipca 2017

Przędzalnia, która cienko przędła - upadek "królestwa Grohmanów". Opuszczona fabryka w Łodzi.

Jak można się domyślić po treści umieszczanych na moim blogu, jestem raczej miłośniczką opuszczonych domów, pałaców czy też szkół, niekoniecznie industrialu. rzadko kiedy pozostawione maszyny i sprzęty wydają mi się tak bardzo fascynujące, jak skrawki czyjegoś osobistego życia zapisanego w listach pozostawionych w domach czy też pokazanych na zdjęciach. Jednak krótki pobyt w Łodzi musiał skończyć się jakąś eksploracją, traf sprawił, że najbliższym obiektem z dość łatwym wejściem była fabryka Grohmana.
Łódź pełna jest szarości, na każdym kroku widzimy coś opuszczonego. Opuszczone kamienice, domy, zakłady, fabryki, nie sposób przejść obojętnie obok takich obiektów i nie sfotografować chociażby małej części. Podczas pobytu w tym dość młodym mieście widok kamienic nie napawał mnie optymizmem - zapuszczone, brudne, pełne bezdomnych i zapomniane przez kogokolwiek ,a większość z nich to dzieła architektury późnej secesji. Budynek, który dzisiaj chcę przedstawić być może zapomniany jest przez innych, ale nie konserwatora. Na stronie dozoru obiektów wpisanych do rejestru zabytków napotykamy na takie informacje:
Obecny stan budynku:
Obecnie budynek jest w stanie agonalnym. Liczne dewastacje, brak zabezpieczenia, ciągłe szabrowanie stawia pod znakiem zapytania możliwość uratowania gmachu od ostatecznego unicestwienia.
Urząd Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków wszczął procedurę mającą doprowadzić do wywłaszczenia przędzalni zgodnie w zapisami Ustawy o Ochronie Zabytków i Opiece nad Zabytkami.

Stan z opisu odpowiada rzeczywistości, nie ma tutaj żadnej przesady. Fabryka rozpada się na oczach łodzian, być może tych, którzy pamiętają jeszcze czasy jej świetności. A jakie to dokładnie czasy, kiedy fabryka powstała? Na stronie dotyczącej zabytków widnieje tylko data jej początków, czyli 1888 rok. Więcej historii tutaj nie ma, tak jakby te wszystkie lata wcale nie były ważne. Ale jestem cierpliwa, szukam informacji.
I na coś natrafiłam, można przynajmniej nieco więcej powiedzieć na temat dużego gmachu, który pomimo swojej industrialnej funkcji zachwyca architekturą. Budynek z czerwonej cegły wybudowany został dla Henryka Grohmana, syna łódzkiego fabrykanta, Ludwika Grohamana. Nie można powiedzieć, że Henryk nie miał smykałki do interesów. Przejął biznes po ojcu i wcale nie odbiegał od niego pod względem sukcesów, być może osiągnął nawet więcej, niż ojciec. Wprowadził wiele zmian, które pozytywnie wpłynęły na rodzinne imperium włókiennictwa, które sukcesywnie rozbudowywał i modernizował.  Nie był tylko biznesmenem ale także mecenasem sztuki - do dzisiaj kolekcje grafik i ceramiki japońskiej możemy oglądać w stolicy właśnie dzięki niemu, ponieważ m.in. to podarował bibliotece uniwersytetu Warszawskiemu i Muzeum Narodowemu.
Budynek o czterech kondygnacjach wybudowano na kwadratowym planie, w środku mieściły się ogromne hale produkcyjne, magazyny, warsztaty. Działała bardzo dobrze, dopiero w roku 1939, kiedy to wybuchła wojna, zarówno ona, jak i cały łódzki przemysł zaczął upadać. Okupujący miasto Niemcy wywozili wszystko, co było wartościowe, co nie było - niszczyli. Zerwanie kontaktów handlowym z Rosja dodatkowo osłabiło sytuację lokalnego przemysłu. W tym samym roku zmarł także Henryk Gohman.
Im dalej posuwamy się w czasie, tym mniej znajdujemy informacji. Wiadomo tylko, że po drugiej wojnie fabrykę sprywatyzowano. Po 1989 zaczęła upadać jak dziesiątki innych łódzkich przędzalni. Jej ostateczny koniec nastąpił najprawdopodobniej około 2000 roku.
To niestety strzępki informacji i bardzo mało historii w tak bardzo historycznym miejscu. Przecież to dzięki przemysłowi Łódź była taką potęgą, dawała pracę ogromnej rzeszy nie tylko miejskiej ludności, wiele osób dojeżdżało do pracy z pobliskich mniejszych miejscowości. Ale dzisiaj zostały tylko te gołe mury i obietnice aktualnych właścicieli: że będą lofty, albo restauracje, albo kompleks biznesowy... Od lat nie dzieje się na tym terenie nic, prócz kradzieży zabytkowych kolumn czy ostatnich elementów, które można uznać za złom i sprzedać, żeby mieć na flaszkę, ewentualnie dwie. W punkt trafia jeden z komentujących artykuł dotyczący stanu fabryki Grohmana:

Ale chodzi o to ażeby najszybciej dokonać rozbiórki ruiny i budować szklane ....domy....A ja zawsze mówiłem i mówię- nie masz historii - nie masz pozostałości po czasach minionych - jesteś nikim...

Z echem tych słów przejdźmy się więc po fabryce, w zasadzie po jej nędznych resztkach.


Fotorelacja z marca 2017 roku

























4 komentarze:

  1. Perełka Księżego Młyna! Staram się tu wracać od czasu d czasu, bo tkalnia za każdym razem zaskakuje czymś nowym. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda, sama z chęcią wrócę :) No i widoki z dachu czy ostatniego poziomu - piękne!

      Usuń
  2. Rozumiem, że dach wieży też zaliczony? ;)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia