poniedziałek, 6 sierpnia 2018

Niedokończone imperium. Opuszczona mleczarnia

Pomimo tego, że budynek nigdy nie został ukończony, zdążył on obrosnąć w wiele legend.
Mój dziadek, który pracował w cegielni znajdującej się na przeciwko budowy tej mleczarni widział, jak szybko pięła się ku górze. Miał być to najnowocześniejszy obiekt w okolicy, który przynosić miał największe przychody ze wszystkich fabryk w okolicy dzięki nowoczesnym sprzętom i budowanemu wewnątrz systemowi nastawionemu przede wszystkim na wydajność. Dach budynku był w całości przeszklony. Do dzisiaj pod stopami słychać chrzęst potłuczonego szkła, które spadło z góry będąc ofiarą warunków atmosferycznych czy też wandali. Dziadek widział, jak mleczarnia jest budowana, jak wraz z nią rosną coraz bardziej nadzieje na świetlaną przyszłość okolicy. Przecież dzięki budynkowi wiele osób miałoby pracę i to nie byle jaką. Na otwarcie mleczarni przyjechać miały najbardziej znaczące głowy komunistycznego wówczas państwa. Niestety, komunizm upadł a wraz z nim projekt i budowa mleczarni. Nie zdążono nawet wprowadzić pierwszych sprzętów do środka, budynek porzucono w stanie surowym, wiele o nim zapomniało. Ale nie wszyscy. Ze względu na wielkość hal, ilość pomieszczeń, które można było zaaranżować np. na imprezy, mleczarnia stała się obiektem częstych odwiedzin młodzieży, narkomanów i bardzo szemranych jednostek. Później pojawili się tutaj także graficiarze, którzy w większości przyozdabiali gołe, szare mury niż szpecili wnętrza. 
W związku z tym, że obiekt przez wiele lat stał pusty, a jeśli już był odwiedzany, to w większości przez tych, których społeczeństwo dawno wykluczyło, wokół mleczarni narastały różne historie. Najbardziej absurdalną było to, jakoby budowę mleczarni zlecił sam Adolf Hitler. Miały to być magazyny na broń, jednak piwnice zostały zalane w trakcie budowy i naziści zrezygnowali z ukończenia tego budynku. Jeszcze inną, równie nieprawdziwą historią były opowieści o mężczyźnie, który właśnie na terenie niedokończonej budowy zabił swoją kobietę a później sam się powiesił. Krajobraz okoliczny faktycznie często przysparzał o dreszcze - mnóstwo strzykawek pozostawionych w kątach pomieszczeń a także pętle wieszane co rusz - czy to w hali, czy to w okolicy szybu windy mogły niepokoić. Jednak to nie odstraszało potencjalnych "turystów", w tym także mnie, kiedy to będąc jeszcze w gimnazjum robiłam tutaj swoje pierwsze urbexowe fotografie.
Dzisiaj to niezwykle kultowe miejsce, jedno z bardziej znanych, jeśli chodzi o opuszczone budynki w Tarnowie. Narkomani zniknęli, ale młodzież i imprezy nie. Pojawili się za to jeszcze paintballowcy, jednak ani młodzież, ani oni nawzajem sobie w drogę nie wchodzą. Mimo złego stanu budynku wszystkim ciągnie na dach, bo stamtąd można w ciszy popatrzeć na piękny las...

Fotorelacja z sierpnia 2017 roku























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia