niedziela, 15 marca 2020

Moja krew. Opuszczony dom z dziwną historią


Przemierzając Polskę niejednokrotnie widziałam i odwiedzałam opuszczone domy - to chyba najbardziej interesujące mnie miejsca z katalogu tych porzuconych przez człowieka. Oczywiście wewnątrz mnie nieraz odbywała się moralna walka, bowiem to trochę wchodzenie z butami w ludzkie życie, nawet, jeśli go już nie ma. Z drugiej zaś strony to szansa na udokumentowania tych historii, które być może już nikogo nie obchodzą, są w trakcie procesu porzucania i zapominania. Dlatego mimo różnych zawirowań i zawahań zwykle to robię - wchodzę z "butami" w czyjeś życie, jednak nie po to, aby zadeptać jego ostatnie ślady a po to, żeby udokumentować to, co zostało. A w miejscu, które dzisiaj chcę opisał, pozostało sporo. Niestety nie na tyle dużo, aby móc dokładnie odtworzyć historię tej rodziny, ale na tyle, aby chociażby trochę zakreślić to, co mogło dziać się w tym domu.
      Gdyby chcieć wejść głównym wejściem, od razu pod butami zaszeleściłyby papiery, które piętrzyły się stosami w sieni. To zawiadomienia komornicze wsunięte przez szparę w drzwiach. Gromadziły się, mnożyły i być może nawet wmomencie, kiedy zwiedzałam ten dom, od czasu do czasu pojawiały się nowe. Ciężko było ustalić ostatnią datę któregoś z nich, ponieważ było ich tak dużo,że samo przeglądnięcie ich zajęłoby trochę czasu. Sam dom, odk kiedy został opuszczony, zdążył porosnąć pajęczynami i...plotkami. Nie tylko bowiem ja byłam w tym miejscu - wielu innych pasjonatów miejsc opuszczonych odwiedzało ten dom, zapewne dając sobie o nim znać. W ich relacjach dom ten jawił się jako źródło samej negatywnej energii, siedlisko zła, na które chętnie wksazują sąsiedzi, nie zdradzając jednak powodów, dla których dom tem miałby być "domem złym". Ja zatem też nie powiem nic na pewno, a jedynie napiszę tyle, ile znalazłam w dokumentach oraz tyle, ile zaczęrpnęłam z najbardziej prawdopodobnych relacji odnalezionych w Internecie.
Wchodząc do tego domu faktycznie, czułam się dziwnie. Czy atmosfera miejsca jest pokłosiem rzekomej tragedii, która tam miała miejsce - nie wiem. Efektu ciężkości dodawała zapewne także pogoda, bowiem w trakcie zwiedzania zbierało się na burze.Przytłumione światła w pokojach, majaczące momentami z półmroku przedmioty pokazywały zabawki dziecięce, które umieszczone były w ostatnim pokoju. Z półek wygladały postacie dziewczynek, które zapewne zamieszkiwały ten pokoik. Jedno zdjęcie pochodziło od objazdowego fotografa, na którym dziewczynka w sukience nawiązującym do motywu pszczółki wyglądała na dość radosną, mogącą cieszyć się beztroskim dzieciństwem. Ciężko powiedzieć, czy taka była na codzień. Komornicze kwity i prawdopodobnie brak matki, której w domu nie było niekoniecznie musiał zapewniać siostrom beztroskie życie. W kuchni, na strychu i w pomieszczeniach u góry walały się butelki po alkoholu. Najprawdopodobniej ojciec dziewczynek nie stronił od alkoholu, nie przepadał też za przestrzeganiem prawa. W barku w pokoju z meblościanką znajdował się list urzędowy, który o tym świadczył. W domu mieszkała jeszcze babcia dziewczynek, najprawdopodobniej matka ich ojca. A co z matką? Z tego, co można było znaleźć w Internecie, mąż nie stronił od alkoholu, po którym robił się nerwowy i przeistaczał w damskiego boksera. Kobiecie niejednokrotnie się dostało, uciekła więc, zamieszkując ze swoim nowym partnerem. Starała się sądownie o dziewczynki, jednak sąd przyznał opiekę nad dziećmi mężczyźnie. Dlaczego? Tego nie wiem.
Jeszcze jedno doniesienie internetowe mówi, jakoby w domu doszło do tragedii. Matka mężczyzny miała być ugodzona przez niego nożem i umrzeć. Dlatego dom stoi pusty, dziewczynki mieszkają z matką w sąsiedniej miejscowości a echo chwilówek i kredytów branych przez rozrywkowego mężczyznę do dzisiaj wala się w przedsionku domu. 
          Gdzie leży prawda? Po środku? A może zupełnie nic tutaj się nie zgadza, może dokumenty mają dotyczyć czegoś innego a odwiedzających wprowadzają tylko w błąd? Chciałabym w to wierzyć i myśleć, że dziewczynki ze zdjęcia wiodą szczęśliwe życie, bez śladów z przeszłości.
Kiedy wyszłam z domu, chmury rozstąpiły się, zaczęło pojawiać się słońce. Po burzowej pogodzie nie było powoli śladu. Odjeżdżałam w promieniach popołudniowego słońca z obrazem pochmurnego, burzowego domu, w którym przed chwilą byłam...



Fotorelacja z  lipca 2018 roku

































5 komentarzy:

  1. Jakby ktoś wyszedł i zaraz miał wrócić , (az dziw bierze , ze nikt nie rozkradł i nie zdewastował ), proszę autora o nie ujawnianie miejsca

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miejsce na szczęście mało znane i oczywiście dalej tak pozostanie, przynajmniej z mojej strony jest pewność, że nie dołożę starań, aby stało się "popularne" ;)

      Usuń
  2. Ciężko uwierzyć, że ten dom jest opuszczony. Wygląda, jakby ktoś wyjechał i zaraz wróci. Za dużo przedmiotów tak po prostu porzuconych - zabawek, ubrań książek...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, rzadko się trafia aż na takie miejsca, ale jednak...to smutna prawda

      Usuń
  3. Przerażające jest to, że chyba wszystko zostawili. A przecież wielu osobom zależy na tym, by coś mieć z własnego dotychczasowego życia.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia