czwartek, 16 marca 2017

Przerwana lekcja życia. Opuszczona szkoła na Śląsku, cz. II

Ta wiejska szkoła jest naprawdę wyjątkowa. Kiedyś miałam okazję odwiedzić inną opuszczoną placówkę edukacyjną, która była nawet większa niż ta, którą obecnie opisuję ( o tej szkole pisałam we wrześniu tutaj), jednak nie mieściła w sobie aż tak wiele. Bo ten tutaj budynek pełnił funkcję szkoły podstawowej, gimnazjum i...przedszkola! Niesamowite, prawda? Jeszcze bardziej zdumiewa fakt, że oddział przedszkola mieścił się w zaledwie dwóch salach a w kolejnych znajdował się już oddział szkoły podstawowej. Zresztą, zaraz obok przedszkola, w dość klaustrofobicznym pomieszczeniu mieściła się biblioteka, zatem dzieci uczące się w gimnazjum musiały być dość częstym gościem w tych okolicach - w końcu chyba czytali i wypożyczali lektury.Dzisiaj jest to nie do pomyślenia, aby tyle oddziałów mieściło się obok siebie - dzieci z podstawówki izolowane są od tych z gimnazjum i na odwrót. Tutaj jak widać nie było to chyba wielką przeszkodą w funkcjonowaniu placówki, ponieważ działała ona kilkanaście długich lat.
W wielu salach pozostało dużo specjalistycznego sprzętu. Sprzęt z sali biologicznej, chemicznej, fizycznej... w niejednej szkole wciąż takich sprzętów brakuje, tutaj leżą, czekają na lepszy czas, chociaż chyba powoli nie ma szansy, że kiedykolwiek jeszcze zostaną użyte. W jednej z sal znajduje się dość dużo łóżek, ich położenie nie wskazuje na to, że zostały one poukładane przypadkowo albo już po opuszczeniu miejsca. Raczej od zawsze znajdowały się one w tym samym miejscu. Być może odbywały się tutaj nocne koła naukowe, ale było to miejsce dla harcerzy, którzy przyjeżdżali z innych, małych miejscowości. Możliwe jest też, że przedszkole wykorzystywało to miejsce do popołudniowego leżakowania maluchów, chociaż musieli oni wykonać dość sporą drogę, aby odpocząć, bo aż na drugie piętro! ;) Taka wędrówka przez te długie korytarze może zachęcić do spania, bo mało zostaje sił do łobuzowania z kolegami.
Bardzo zaciekawiły mnie szafki, które stały tuż przy wejściu na korytarz na parterze. Ja sama takie szafki miałam, ale dopiero w gimnazjum - mogłam tam trzymać tylko buty i kurtkę, żadnych książek, nie było po prostu na to miejsca. Tutaj szafki jawiły się jak spełnienie "amerykańskiego snu" - można było trzymać tam i ciuchy i książki, jak nastolatkowie z seriali zza oceanu. No i w końcu można było wyrazić siebie za pomocą naklejek i napisów na drzwiach szafek!
Ale żeby nie było tak bardzo nowocześnie musiała znaleźć się i sala, która mocno związana jest z religią. Nie byłoby nic w tym dziwnego, ponieważ większość szkół ma klasy do wykładania religii czy też etyki, jednak ta była wyjątkowa. Obrazy - jeden, który uznaję za klasyka i który spotykam w większości opuszczonych wiejskich chat, na którym znajduje się Maryja z dzieciątkiem i św.Józef, chociaż tutaj namalowani trochę niestandardowo i drugi - Jezus, który ułożony jest z fałd skóry. To dość drogie obrazy i zawsze robią na mnie wrażenie, zwłaszcza, kiedy spotykam je w opuszczonych miejscach. Najciekawszym elementem w tej sali są chyba krzesła kinowe. Skąd się tutaj wzięły? Czy w okolicy było jakieś kino, które wyburzono i szkoła na tym zyskała, mogąc robić własne seanse, wieczorki filmowe? Tego niestety nie wiem i chyba - nigdy się nie dowiem. Jednak ciekawość i zdumienie pozostaną :)

Fotorelacja z 23 września 2016 roku





























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia