środa, 7 września 2016

Ostatni dzwonek. Opuszczona szkoła na podkarpackiej wsi.

Wrzesień- miesiąc, kiedy świat zaczyna mienić się złotem, brązem i czerwienią, kiedy czujemy już ostatnie powiewy lata. Dla niektórych to miesiąc uwalniający od nadmiernych upałów, jeszcze dla innych kolejny, okropny czas, bowiem trzeba wracać do szkoły. Dzieci niezbyt cieszą się na pierwszego września, najchętniej odwlokłyby ten czas na jakiś bliżej nieokreślony termin. A co by było, gdyby któregoś 1 września przyszły, a w środku nie było nikogo? Albo gdyby ktoś im powiedział, że szkoły już nie?
W pewnej podkarpackiej wsi tak właśnie im powiedziano - szkoły nie będzie, zamknęli. Zamknęli i to bardzo dokładnie - ciężko było się nam dostać do środka. Mimo tego, że znajduje się ona we wsi liczącej zapewne mniej niż 200 mieszkańców i mimo tego, że szkoła nie działa już od dobrych kilku lat sołtys danej wsi jak i okoliczni dbają o to, aby budynek trwał wciąż w dobrym stanie. Po kilku nieudanych próbach dostania się do środka wpadła mi do głowy myśl - może by odszukać sołtysa, skoro tutaj już jestem i poprosić o możliwość zwiedzenia i sfotografowania szkoły? Szybko to, co wymyśliłam szybko zaczęłam realizować. Przez to, że domy są bardzo słabo ponumerowane (czasami i wcale) odnalezienie go nie było wcale takie proste. Błądzenie po okolicy sporo zajęło, czasu poszukiwania dodała nam także pewna staruszka, która uznała, że niebywale śmiesznym będzie zrobić nam żart, który dotyczył sołtysa - nie wskazała jego domu, tylko pewnego mężczyznę, który akurat jechał na rowerze i bardzo wątpliwym było (wnioskując po jego slalomie na drodze i czerwonej, acz uśmiechniętej twarzy) aby nim był. Jednak to wieś, tutaj wszystko może się zdarzyć, więc produkuję się. Odpowiedź była taka: "fajnie, ale ja nie sołtys", czego mogłam się spodziewać. Plusem tego było to, że ten mężczyzna podał już dokładną drogę do domu sołtysa.
Sołtys zgodził się bez zastanowienia i co więcej, okazał się niesamowicie miłą i ciepła osobą. Co prawda chodził za mną krok w krok, za to opowiedział mi historię tego miejsca, każdego pomieszczenia a nawet sali. Zdziwieniem dla mnie było to, że chętnie wprowadził mnie na strych - rzadko się to zdarza w takich sytuacjach. Strych okazał się być najciekawszym miejscem: znajduje się tutaj wiele przedmiotów z różnych okresów, to jak wycieczka po małym muzeum szkolnictwa i historii. Zdjęci, które wykonałam chyba najlepiej to oddadzą.
Co do historii szkoły znalazłam o niej kilka wzmianek w opracowaniu historii pewnej miejscowości autorstwa S. Kardysia z 1995 roku. Szkoła, którą możemy odwiedzić w obecnym miejscu zaczęła działać najprawdopodobniej w latach 20-tych, chociaż znalazłam źródła, które mówiąc nawet o latach zaraz po 1900 roku. W latach 20 XX wieku w szkole żaden z nauczyciel nie zagrzał długo - problemem był brak mieszkań dla nauczycieli w pobliżu oraz fakt, że nie było pomieszczeń, w których nauka mogłaby odbywać się w miarę normalnych warunkach. Mimo tego końcówka lat 20-tych była dla szkoły najlepszym okresem, bowiem wtedy działało aż 8 klas klas podstawówki! To naprawdę wiele w porównaniu z tym, co działo się potem. Ważnym wydarzeniem było stworzenie dywanika asfaltowego w okolicy szkoły w 1990 roku. Skończyły się także problemy komunikacyjne z dotarciem do szkoły. Co więcej, w dniu 4 września 1994 roku oddano całkiem nowy budynek szkolny! Brzmi z pozoru idealnie, można by rzec, że w związku ze szkoła działo się wiele. Niestety, tylko na zewnątrz - w środku dzieci było coraz mniej, był moment, kiedy funkcjonowały tylko trzy małe klasy. W 2009 roku szkołę całkowicie zamknięto.
Sołtys jest przepełniony żalem, jeśli chodzi o budynek szkoły. Mówił o tym, że zarówno on, jak i mieszkańcy wsi starali się o wybudowanie nowej szkoły, czynnie uczestniczyli w całym tym procesie wznoszenia nowego budynku. Mówił, że wcześniej warunki były naprawdę złe i wskazał przy tym budynek, który wyglądał jak mała, bardzo ciasna chatka mieszkalna (potem znajdowało się tam pomieszczenie, w którym dziec mogły zrobić sobie herbatę, odgrzać jakiś posiłek itp.). Żal mu tego miejsca i widać, że bardzo stara się, aby utrzymać jego dobry stan. Nie jest to człowiek młody a mimo tego pielęgnuje to miejsce i walczy, aby coś tutaj się działo, żeby ktoś wykorzystał to miejsce. Wypowiedział się niezbyt pochlebnie o jednym radcy, przez którego to szkoły już nie ma i dzięki jemu "świetnemu" pomysłowi o przeniesieniu szkoły. Przez to wieś jest przepełniona przez osoby starsze, nie widać na ulicach dzieci, mają niezbyt blisko do szkoły i problemy komunikacyjne powróciły - to miejsce, które jest w pewnym sensie odcięte od reszty świata. Dlatego ważne, aby to miejsce, w które włożono tak wiele trudu, aby dzieciom było w końcu dobrze mogło znowu zacząć żyć. Na to pojawiła się szansa.
Sołtys walczy od jakiegoś czasu o to, aby ta szansa stała się prawdą, a nie ciągłą, pusta tajemnicą. Podpisano już nawet umowę ze Stowarzyszeniem "Otwórzmy przed nimi świat" dotyczące bezpłatnego użyczenia budynku temu stowarzyszeniu. Celem jest utworzenie Warsztatów terapii Zajęciowej. Umowę podpisano na początku lipca, ja byłam tam pod koniec lipca, kiedy zaczęli już ściągać tablice, czyścić pomieszczenia. Sołtys się cieszy, że coś w końcu się stanie, coś dobrego. Oby tak było i tego życzę temu budynkowi. na pewno kiedyś tam wrócę aby sprawdzić, czy dawna szkoła tętni życiem i nadzieją, czy powoli umiera wraz ze wsią...Mam nadzieję, że to ostatnie nie będzie prawdą.

PS. Znienawidzonym przedmiotem sołtysa była matematyka, tak jak i moim co sprawiło, że rozmawiało się nam jeszcze lepiej - taka więź się między nami utworzyła, więź niematematyczna ;)























4 komentarze:

  1. Wile ładnych lat temu, będzie blisko dziesięciu, miałem okazję "zwiedzać" nieczynną już szkołę. Budynek zamknięto tuż po wprowadzeniu gimnazjów, więc wcześniej pełnił rolę wiejskiej podstawówki. Dość typowy, jak na tamtejsze okolice, piętrowy blok bodajże z lat 70tych, szybko stał się miejscem schadzek miejscowej młodzieży i wielbicieli złomu wszelakiego. Co prawda, poszczególne klasy były już ogołocone ze sprzętów, ale na strychu walały się dzienniki i inne papiery, no i coś, co na dobre wryło mi się do łepetyny - dziesiątki francowatych lalek, które wywracały ślepiami i po poruszeniu wydawały wstrętny śmiech (miały takie sprytne dziadostwo w środku, które umiało się drzeć; jeśli ktoś miał z tym do czynienia, to wie o co mi chodzi). Byłem tam później jeszcze kilka razy, w końcu budynek wpadł w ręce prywaciarza i do dzisiaj "robi się tam" dom opieki dla seniorów. W życiu jednak nie wlazłem ponownie na strych. Może banał i pierdoła, ale dla mnie od tamtej szkoły zaczęła się na dobre przygoda z urbexem i wstręt do lalek. Głupie, bo poważny chłop wzdryga się na widok plastikowej kukły i chociaż wiem, że to kretyńskie, to jakoś to do mnie wraca. Aha, nie uciekam na widok zabawek, tylko czuję się nieco nieswojo w ich towarzystwie i nadal jestem całkiem normalny. ;)

    Miałem jeszcze okazję zaglądać w kilka innych szkól, ale w żadnej nie zachowało się tyle, ile w tej którą opisujesz. Gratuluję zdobyczy! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To fantastucznie,że wraz z tamtą szkoła zaczęła się twoja przygoda z takimi miejscami. Chociaż powiem szczerze, że mnie takie lalki by przeraziły na wstępie :D Jak z horroru :D
      Dziekuję, zdobycz wspaniała, aczkolwiek to tylko dzięki sołtysowi - stara się jak może, że tego nie zniszczono. W sumie, nie bardzo ma kto to niszczyć - młodzieży nie ma ,starym się nie chce, jak już, to przyjezdni ;)

      Usuń
  2. Świetny wpis :) moja szkoła podstawowa i gimnazjum, ma już chyba bodajże 60 lat. Też jest tam strych, na którym byłam dwa razy. Były tam stare ławki, dokumenty, i inne przedmioty które aż kusiły żeby je dokładniej obejrzeć. Kolejny świetny wpis, uwielbiam takie miejsca :). W ogóle w Polsce wszystko się zamyka, a szkoda, bo wiem jak dobrze jest mieć blisko szkołę- ale i wiem jak źle jest ją mieć daleko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje :) ak, to prawda, szkoda, że ten proceder zamykania starych szkół trwa. Tan naprawdę odbrze wygląda, jest zadbana a w tym samym czasie gdzieś tam ,daleko od tej wsi buduje się nowe. Nic dziwnego, że rodziny się przeprowadzają, kto chce narażać dziecko na dojazd ponad 20 km do szkoły w jedną stronę i to w klasie podstawowej. Żal serce ściska bo miejsce ma potencjał, a skazali je na łaskę bądź niełaskę urzedników.

      Usuń

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia