Pierwsze murowane zabudowania pojawiły się w tej okolicy w latach 20 XIX wieku. Powstała tutaj również fabryka plater, ozdób oraz sreber stołowych co spowodowało, że okolica rozrastała się szybko, nowe budynki "rosły w oczach". Powstawały sklepy, sklepiki, budynki fabryczne ale także kamienice, przecież ludzie, a przede wszystkim pracownicy musieli gdzieś mieszkać. Dwie z kamienic, które prezentują są właśnie tymi, które powstawały w okresie największego rozwoju dzielnicy Warszawy.
Podczas wojny fabryka znacznie ucierpiała, kamienice natomiast uległy tylko lekkiemu uszkodzeniu. Niedaleko ulicy, na której znajduje się nasze " zagłębie" opuszczonych kamienic mieściło się getto warszawskiego, przy tej ulicy powstańcy toczyli swoje walki a w chwili upadku powstania Niemcy w na podwórku najstarszej z kamienic zgromadzili rannych i tam dokonano egzekucji - wszyscy zostali rozstrzelani. Mimo tego, że Niemcy zniszczyli wtedy prawie całą Warszawę, miasto płonęło a budynki zapadały się jeden po drugim jak domino te kamienice przetrwały. To był pierwszy raz, kiedy ogień był tak blisko.
Po wojnie okolica wyglądała okropnie, nazywano ją "dzikim zachodem". W oficynach, które przetrwały pojawili się nowi mieszkańcy, zadamawiając się w nich i czyniąc mieszkania chociaż trochę przytulniejszymi. Jedna z kamienic w 1992 roku wpisana została do rejestru zabytków, reszta tych przedwojennych budynków nie miała tyle szczęścia. Chociaż trudno mówić tutaj o jakimkolwiek szczęściu, skoro najstarsza kamienica wpisana do rejestru po powrocie w 2012 roku do rzeczywistych właścicieli od tego czasu ulega tylko coraz większemu rozkładowi.
Oficyny, które były zamieszkiwane praktycznie do 2013 roku nie były remontowane właśnie od czasów wojny. Jedynymi działaniami "naprawczymi" wykonywanym przez miasto było wysiedlanie ludzie i zamurowywanie okien i drzwi. Jeden z mieszkańców do końca walczył, chciał zostać w kamienicy, nie chciał sprzedać mieszkania, wyprowadził się rok po wszystkich innych mieszkańcach, wcześniej musząc walczyć z bezdomnymi, którzy wypróżniali się na klatkach schodowych, korytarzach i pokojach byłych mieszkań.
A dzisiaj w drugiej z oficyn mieszka bezdomny z psem. Ujadanie psa jest tym głośniejsze, im bliżej drugiej klatki schodowej jesteśmy. To utrudnia sprawę, nie wiadomo, jaki ten pies jest, człowiek nie chce się tam zbliżać. Ale z balkonu poprzedniej części budynku widać, że tamta część jest porządniejsza - szyby w oknach od strony pokoju zakrywane są przez koronkowe, chociaż przeżółkłe już firanki. Być może pozostało tak coś z atmosfery przytulnej kuchni, jednak tego się nie dowiemy. Zza firanek zapewne nie widać już nic.
Fotorelacja z marca 2017 roku
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz