poniedziałek, 18 grudnia 2017

Wielki ogień. Tajemnica płonących kamienic, cz. I

Ten zaułek Woli wygląda naprawdę przerażająco. Szczególnie nocą, kiedy zmierza się ulicami oświetlonego miasta, naokoło rosną do góry piękne, szklane wieżowce i nagle przed oczami stają one - zrujnowane kamienice i oficyny, które majaczą zza blaszanego płotu. I płot i one pomazane są wątpliwej wartości malunkami, jak gdyby to miałoby upiększyć w jakiś sposób te ruiny - nie da się. niektóre mają jeszcze szyby i futryny okienne, inne tych luksusów już nie mają, ogołocone z dachu czekają na klęskę. Zresztą, ponoć ich los jest już przesądzony.
Nie ma w tym nic dziwnego. Od lat teren kamienic jest regularnie podpalany, szczególnie cierpią najstarsze oficyny. Czynszówka, która jest naprawdę najstarszą czynszówką w Warszawie to właśnie ta tutaj. Przetrwała do naszych czasów, wygrała z wojną, wygrała z komunizmem ale chyba przegra z brutalną ręką deweloperów. Kamienica o której mowa powstała w latach 1877 - 1878 i należała do Abrama Ajzyka Włodawera. Zabudowa tego typu poprzedziła etap wielkomiejskiego budownictwa czynszowego z XX wieku, dlatego też obecnie uważana jest za swoisty relikt stolicy. Mimo tego, że podpalenia nie są przypadkowe i co rusz się powtarzają, sprawców odnaleźć się nie da a śledztwa są umarzane. Deweloperzy w tym czasie ślinią się na widok ogromnego terenu, które zajmują zrujnowane kamienice, szczególnie, że dookoła powstaje coraz więcej biur, sklepów, nowoczesnych bloków a oficyny utrudniają dojazd do jednej, dużej firmy.
W kamienicach odnajdujemy szczątki ludzkiego życia - dosłownie i w przenośni. W niektórych widać, że lokatorzy pokładali nadzieję na to, że będą mieszkać w nich długo - wyremontowane wnętrza próbowano unowocześnić, sprawić przytulniejszymi. Te kontrastują niezwykle z mieszkaniami, których drzwi zamknięto na zawsze w latach 90 a nawet 80-tych! Jedno z mieszkań, które znajdowało się na ostatnim piętrze najprawdopodobniej zostało opuszczone 30 lat temu. Podczas nieobecności najprawdopodobniej zmarłych dawno temu lokatorów i spadkobierców mieszkania na dobre zadomowiły się tam gołębie. Swoimi naturalnymi "produktami" pokryły wszystkie przedmioty, meble i dokumenty. Te, które przetrwały, łącznie z kalendarzykiem wskazywały właśnie na zatrzymanie zegara w latach 80. Gołębie, nie wiedząc, jak uciec z oficyny stały się swoistymi więźniami tego miejsca.
W innym mieszkaniu znajdujemy protezę. Nie jest to proteza zębów, jaką często można znaleźć w opuszczonych domach - o takiej można zapomnieć, bez niej można jakoś funkcjonować. Ale proteza nogi? Czy naprawdę aż tak mocno mieszkaniec tej kamienicy spieszył się z wyprowadzką? Czy może zmarł, a tak bardzo osobista rzecz, jaką jest proteza pozostała po nim i stała się częścią jego mieszkania już na zawsze.
Chrapkę na ten obszar ma wiele osób, ciekawe, kto stanie się jego posiadaczem, bo to, że nastąpi to i to zapewne niebawem jest już praktycznie pewne. Koniec nadchodzi. A początek? Kiedy się to wszystko zaczęło? O tym już w kolejnej części, tymczasem spójrzcie na wnętrze kamienic przy akompaniamencie odpowiedniej muzyki


Fotorelacja z marca 2017 roku





























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia