sobota, 3 marca 2018

Echo dawnej Warszawy. Opuszczony dom w sercu nowej dzielnicy.

Są takie miejsca, które zupełnie nie pasują do nowej Warszawy - szklanego miasta przepełnionego wieżowcami, w których swoje miejsce mają korporacje, biura znanych, międzynarodowych firm czy też nowoczesne bryły z równo wydzielonymi przestrzeniami na mieszkania "sypialnie" m.in. dla takich korporacyjnych pracowników. Dawna Warszawa powoli znika. To co, co do niedawna było popularnym i lubianym punktem miasta nagle znika, ponieważ nie wkomponowuje się w nieustannie zmieniającą się i unowocześniającą się przestrzeń. I właśnie dom, który chcę Wam przedstawić właśnie taki jest, wyobcowany i odstający na tle współczesnej zabudowy.
Tego dnia, kiedy na niego napotkałam, szłam obejrzeć inne, opuszczone miejsce. Ale niestety, nie mogłam przestać o nim myśleć, zatem zawróciłam i postanowiłam sfotografować to, co z niego i w nim pozostało. Ogrodzenie dawno już zostało przez kogoś innego sfatygowane, a drzwi do samego domu otwarte, w zasadzie wisiały na jednym zawiasie, co mogło być efektem pożaru, który na pewno tutaj miał miejsce. Widać to było najbardziej po przedsionku, który był wręcz zwęglony.
Ciężko określić, kiedy miejsce zostało ostatecznie opuszczone, ale pokoje swoim klimatem przywoływał lata 70. Radia charakterystyczne dla produkcji takich właśnie grających sprzętów z tamtego okresu, wiele gazet datowanych właśnie na lata siedemdziesiąte, znane wyglądem z owych czasów zabawki, plakaty i po prostu cały wystrój mieszkania na to wskazywał. Niestety, żaden kalendarz nie wisiał na ścianie, aby mógł to potwierdzić. Pokój najbliższy ulicy był najbardziej słoneczny, ale także najbardziej zniszczony. Dach po części zawalił się i wpadł do środka, co mogło być spowodowane wcześniej wspomnianym pożarem. Tutaj też znajdowało się najwięcej sprzętów: książki, zabawki, półka ze sprzętem grającym a nad nim lustro z napisem "Pollena", czyli dawnemu zakładowi, który zajmował się wyrobem produktów kosmetycznych i higienicznych a dzisiaj podzielił los domu - stoi opuszczony.
Kolejny pokój natomiast był dość ciemny i mało przyjazny odwiedzającym. W gęstym mroku spał od dawna Mietek, czyli postać z obrazu Wyspiańskiego. Nad fotelem ze "śpiącym Mietkiem" smętnie zwisał piękny żyrandol, który ozdobiony był w kwiaty inspirowane motywami japońskimi - cóż za pomieszanie stylów :)
Przy wyjściu z domu, w kuchni, zaraz przy szafce z butem i talerzami, na ogrodowym, plastikowym, białym krześle, które zapewne każdy z nas miał po 2000 roku, żegna nas przerażająca lalka. Ta chociaż ma tułów, bo inne z leżących tutaj zabawek straciły już dawno głowę...i to dosłownie.
Ciekawe, czy kiedyś ktoś je stamtąd zabierze, czy w końcu spłoną a może stracą resztę tego co mają pod gruzami budynku - to raczej już długo nie potrwa, tak bardzo swoim wyglądem budynek odstaje od reszty. A dzisiaj być innym, znaczy być gorszym. A żadna z dzielnic nie może być gorsza.

Fotorelacja z maja 2017 roku:































3 komentarze:

  1. Uwielbiam opuszczone miejsca, kryją w sobie tyle tajemnic, pozostaje tutaj na wieczność bo zaintereseował mnie Twój blog :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Opuszczone miejsca kryją w sobie tyle historii... Uwielbiam je zwiedzać, chociaż jestem raczej bojaźliwa. :D
    Zostaję na dłużej, pozdrawiam!

    http://ametystova.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia