środa, 14 września 2016

Opuszczone Mazowsze (cz.I): Folwarczna opowieść o znieszczeniu

Mazowsze nie obfituje w dwory, które można swobodnie i bezpiecznie odwiedzić. Albo są to miejsca, które są stopniowo wykupywane przez jednego z wielkich przedsiębiorców z okolicy, albo są w tak złym stanie, że wejście nieco dalej w głąb budynku jest bardzo ryzykowne. Dochodzi także kwestia znudzonej młodzieży, która ze względu na brak perspektyw na cokolwiek przesiaduje całymi dniami na terenach byłych dworów, PGR-ów czy też folwarków ale też można często napotkać tych, którzy z pewnością nie są amatorami w kwestii mocnych alkoholi.
Tak było i tym razem. Zaplanowana wycieczka, podczas której miałam zobaczyć aż 4 opuszczone dwory okazała się nie móc dojść do skutku. Po drodze spotkałam wszystkie czynniki, które okazały się być przeszkodą, a które przed chwilą wymieniłam. Byłam trochę zawiedziona chociaż wiem, że zwiedzanie opuszczonych miejsc często się tak kończy, niepowodzenie jest wpisane w tę pasję. Ale żeby aż tak? Przecież z niczym wrócić nie mogę!
Udało się znaleźć jeden obiekt tuz przy dworku, do którego wejścia nie ma, ponieważ mieszkają tam legalni bądź - co jest według mnie bardziej prawdziwe - dzicy lokatorzy. Budynek, który stoi tuż przy drodze od razu wpada w oku. Długi, z czerwonej cegły i ogromnymi drzwiami wejściowymi przyciąga uwagę i od razu ma się ochotę wejść do środka. Moje podejrzenia, jakby był to obiekt dla służby lub po prostu, budynki byłego folwarku okazały się być słuszne.
Folwark ten istniał co najmniej od początku XIX wieku. Właściciel z tego okresu jest niestety nieznany. W latach XX-tych było tutaj dokładnie 13 domów i 106 mieszkańców. Na początku XIX wieku gospodarował tutaj Jan Paweł Łuszczewski, który był dziedzicem Mikołajowa, Kawęczyna i Wierzbowic. Jan Paweł Łuszczewski pełnił dość ważne, państwowe funkcje, bowiem był sekretarzem Sejmu Czteroletniego. W czasach Księstwa Warszawskiego sprawował urząd ministra spraw wewnętrznych i religijnych.  Cały swój majątek podzielił między swoich dwóch synów, Adama i Wacława, którzy z kolei przekazali dalej majątek...swoim synom. Czyli wszystko pozostało w rodzinie :) Jednak nic nie trwa wiecznie. W 1895 roku stał się własnością Woronieckich, potem do około 1920 roku był własnością leśniczego z Bielic, później został kupiony przez p. Komanowską.
To nie był koniec pasma zmian właściciela, bowiem w 1938 folwark nabył Ruszczyński z Poznania. Niestety, w czasie wojny został aresztowany przez NKWD, wywieziony do Starobielska, do Kozielska a na końcu do Katynia. Tam też go zamordowano. Po wojnie teren folwarku przeżywał różne sytuacje i pełnił różnorakie funkcje: znajdowały się tak budynki PGR a także mieszkania komunalne. Budynki popadały w ruinę pomimo zakwaterowanych w nim mieszkańców.
Budynek, mimo braku olśniewających, architektonicznych detali wzbudza zainteresowania. Bardzo efektowny jest korytarz, o którego wchodzimy od razu przez drzwi wejściowe a który - dzięki dość dużym oknom - jest pięknie oświetlony przez promienie słoneczne. Jeśli się wpatrzymy podczas zwiedzania zauważymy resztki starej tapety, kolumny podtrzymujące sufit czy też resztki ładnych kafelek. To wszystko niszczeje tutaj od kilkudziesięciu lat.
Niestety, to miejsce nie ma już szans. O ile okoliczny dwór jest ciągle zamieszkiwany (chociaż nie sądzę, że dzicy lokatorzy poprawiają jego stan) i trochę remontowany przez tych, którzy tam pomieszkują, to budynek z czerwonej cegły popada regularnie w coraz większą ruinę. Podłoga na parterze już dawno się zawaliła w niektórych pomieszczeniach odcinając tym samym dostęp do pozostałych. To samo dzieje się z sufitem, który zarwał się już w kilku miejscach. Mimo tego, że nie jest to pała czy dwór jest niezwykle urokliwym miejscem, któremu również powinno się dać szanse. Niestety, jego los już chyba przesądzono.













2 komentarze:

  1. Dość standardowy widok w tego typu miejscach. Szkoda, że większość zabudowań folwarcznych po prostu rozpada się pod wpływem czasu i głupoty ludzkiej. Chociaż chyba lepszy taki los, niż przerabianie na współczesne budynki gospodarcze: eternit, blacha falista i plastikowe okna. Jakoś ostatnio mam dziwne rozkminy... może jednak lepiej, że czas robi swoje i nikt na siłę o to nie dba? Diabli wiedzą. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, przerabianie na współczesne budynki gospodarcze, czy nawet mieszkalne - to zbrodnia. Bo tam czy tak zabija się ich historię, architekturę tego miejsca, dobudowuje się i przebudowuje bez sensu takie budynki. Maja swój wyjątkowy urok, ale niestety - nie jest on doceniony. I albo sotja i niszczeją, umierają same albo ktoś je uśmierca swoimi głupimi pomysłami...

      Usuń

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia