środa, 23 listopada 2016

Zrujnowana "Nowa Aleksandria" - Opuszczone Przedsiębiorstwo Zakładów Zbożowych, cz.I

Pewnie niektórzy pamiętają albo chociaż znają utwór "Nowa Aleksandra" nowofalowego zespołu Siekiera, który w czasie komunizmu grał w Polsce i śpiewał o różnych sprawach: albo opisywali rzeczywistość, albo buntowali się w swoich tekstach. W tym przypadku chcę przytoczyć tekst tego pierwszego rodzaju, który może nam coś zobrazować.
Kiedy stoję, patrzę w okno, krótka chwilaIdą ludzie tam za bramą, jeszcze senniNa ulicy mały płomień porzuconyNasze domy pośród nocyNasze domy obok fabryk
Zapewne mniej więcej tak wyglądało życie okolicznych mieszkańców i pracowników, kiedy to w 1955 roku Zakład rozpoczął swoją działalność. Okres idealny dla rozwoju takich zakładów - państwo ponoć rosło w siłę, wraz z nim ilość zakładów. To przedsiębiorstwo było jedynym takim miejscem w całym Kozłowie, dawało zatrudnienie ponad 300 osobom. To niesamowita liczba, można chyba śmiało powiedzieć, że cały Kozłów jak i mieszkańcy okolicznych wsi znajdowali tutaj zatrudnienie.Pracujący w zakładzie byli zadowoleni - mieli pracę i to w dodatku z jednym z najlepszych Zakładów PZZ w Polsce, który mógł się poszczycić dość luksusowymi jak na tamten okres maszynami, które sprowadzano ze Szwajcarii i Niemiec. To, jak wiele produkował zakład widać w liczbach, które naprawdę potrafią zadziwić - kaszarnia dawała 75 ton kaszy, młyn "zaledwie" 300 ton mąki. I to wszystko w wymiarze dziennym! Najwięcej pracy było oczywiście po żniwach - był tutaj ogromny punkt skupu zboża, ruch był ogromny, pracowano na 3 zmiany...
Niestety, to co stało się później to historia wielu zakładów, nie tylko PZZ Kozłów. Kiedy komunizm upadł, a kapitalizm szybko postępował wygryzając dotychczasowe zakłady-molochy, okazało się, że PZZ Kozłów też nie miało szans. Dlaczego? Wiadomo, długi rosły, ale nie były tak ogromne jak w wielu innych przypadkach, w których - po chudych czasach - nadeszły bardzo grube. Byli pracownicy mówią, że był plan uratowania Zakładu i byłoby to realne, jednak około 1997 roku pojawił się Paweł G., który odebrał szansę na odrodzenie się tego przedsiębiorstwa. Na początku był piknik, były kiełbaski i zabawy, a potem? Potem było już tylko gorzej.
































A na koniec nietypowe ogłoszenie: Dla wszystkich tych, którzy kochają opuszczone miejsca lub znają takie osoby, chcą dostać oryginalny prezent jest to w końcu możliwe. Wystarczy kliknąć :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia