środa, 5 października 2016

Opuszczone Mazowsze, cz. VI: Piękni chłopcy z PGR- ów, czyli opuszczony dwór.

Dzisiejszy wpis będzie bardziej dotyczył współczesnego społeczeństwa, które wciąż jest echem dawnych czasów, niż będzie mówił o miejscu. Chociaż, oczywiście jasnym jest, że o dworku, który odwiedziłam na początku sierpnia trochę napiszę, począwszy od jego historii ;)
Wyjątkowo pozwalam sobie na podanie lokalizacji, ponieważ miejsce to jest już tak zdewastowane, że niewiele już jest mu w stanie zaszkodzić. Dwór, a właściwie jego resztki stoją w Kawęczynie.
Chciałabym napisać wiele o historii tego dworku, ale niestety nie jest mi ona znana. Pomimo wielu godzin, które spędziłam na poszukiwaniu jakichkolwiek bardziej szczegółowych informacji, ba - jakichkolwiek informacji spełzły na niczym. Jedyne, co z pewnością mogę o tym miejscu napisać to to, że dwór wzniesiono ok 1880 roku, stodoła, która kiedyś znajdowała się tuż obok niego pochodziła natomiast z 1900 roku. Sam dwór zaprojektowany został na planie prostokąta, murowany z czerwonej cegły, otynkowany. Budynek parterowy, za to z bardzo rozległym strychem. Od strony ogrodu dwór posiada wgłębny portyk. Naroża budynku zaakcentowano pilastrami. Kiedyś do dworu wiodła aleja, która wysadzona była świerkami.
Ciekawostką jest, że w 1900 roku dwór ten zamieszkiwała słynna rodzina Kroenenberg która składała się głównie z finansistów i bankierów.
Dwór obecnie jest w stanie fatalnym. Nie ma okien i nie chodzi tutaj o to, że są powybijane, zostały one wyrwane przez okolicznych. W jakim celu? Albo na opał, albo sprzedać i na alkohol... Można pomyśleć, że zbyt pochopnie myślę o całej sytuacji, niestety, nie mylę się. Dwór znajduje się na terenie byłego folwarku, który niegdyś zatrudniał naprawdę wiele ludzi. To samo było w okresie komunizmu, kiedy urządzono tutaj PGR-y, wiadomo - w dworku zaaranżowano budynek administracyjny, budynki folwarczne - na produkcyjne i wybudowano blok dla ludności pracującej w PGR-ach. Niestety, komunizm przegrał z kapitalizmem a niektórzy nie umieli poradzić sobie w nowym świecie i zmierzyć się z z nowymi warunkami życia. Trzeba było samodzielnie znaleźć pracę, być może wyjechać nawet gdzieś za chlebem, co niektórych przerosło. Zostali. Zostali i musieli jakoś sobie poradzić, za coś przeżyć. Więc wynosili z dworu, co się dało. Zaczęli od złomu, a skończyli na oknach i drzwiach. Cenne okazały się być także poręczę drewnianych schodów, które brutalnie wyrwano. Dwór nie poradził sobie z takim traktowaniem i aktualnie jest dogorywający. Ale czy to już jego koniec?
Zdecydowanie nie. Być może "pokolenie PGR" dzięki zachowaniu wobec dworu poradziło sobie, jeśli tak to nazwać można, ale ich synowie i córki niekoniecznie. Budynek jest miejscem schadzek okolicznej i nielicznej młodzieży. Spotykają się tutaj zawsze - spędzają tutaj wakacje, swoje imieniny, urodziny, przyjacielskie święta, sylwestra. To dla nich jedyne miejsce, gdzie mogą spokojnie porozmawiać, pobawić się, jedyne miejsce rozrywki. Nic dziwnego, skoro najbliższy sklep znajduje się kilka kilometrów od Kawęczyna. Nie mają się gdzie podziać. Przy akompaniamencie muzyki ze starych komórek i z tanim piwem w ręku rozmawiają o wszystkim. Mili, ale chyba już straceni. Przez co, przez społeczeństwo? Ciężko stwierdzić. Przykro patrzeć jak dwór, który przeżył wojnę i kilka ciężkich dekad umiera, a wraz z nim szansa na lepsze życie (od życia swoich rodziców) nowego pokolenia.
Dwa ostatnie zdjęcia pochodzą z ok 1990-2000 roku (ciężko określić mi dokładną datę), kiedy to stan dworu oceniano na "fatalny i potrzebujący szybkiego remontu). Było to albo tuż przed opuszczeniem, kiedy to jeszcze znajdowały się tam mieszkania, albo tuż po nim.

Źródło: e-sochaczew.pl










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia