Miejsce, które dzisiaj opiszę, pamięta jeszcze mój dziadek. Chodził do niego kilka kilometrów po to, aby sprzedać tytoń. Płacili za kilogram i jak na tamte lata, nie były to najmarniejsze pieniądze.
Suszarnia swoje najlepsze chwile przeżywała w okresie PRL-u. Po jego upadku było już tylko gorzej.
Teren suszarni jest ogromny. Niedaleko znajduje się - nie działający już od wielu lat - dworzec. Z suszarni prowadzą tory aż pod sam dworzec, można wnioskować, że tytoń, który się tutaj suszył był rozsyłany do fabryk i zakładów na całym terenie Polski, może nawet znalazł się w wielu częściach świata. Jak w każdym takim miejscu znajdują się hale produkcyjne, pomieszczenia stricte przeznaczone do suszenia tytoniu, budynek biurowy, mały składzik naprzeciwko budynku produkcyjnego oraz dom dyrektora co stwierdzić można po bogatym zdobieniu wnętrz, drogich tapetach oraz ciekawym kominku. Mało kogo było stać na takie luksusy.
Po pomieszczeniach walają się książki związane z uprawą tytoniu w Polsce i na świecie i oczywiście dokumenty, kwitki z wypłatami pracowników... Największe wrażenie robię ogromne hale, gdzie przez chwilę jeszcze można poczuć delikatny zapach tytoniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz