Na początku jednak chcę przedstawić zarys historyczny obiektu, chociaż nie powiem, że jest to łatwe. Zarówno o rodzie Sobolewskich, o ich dobrach jak i o samych miejscowościach, w których one się znajdują wiemy bardzo niewiele - internet i książki milczą, mylą nazwiska, sugerują, że chyba szukamy kogoś innego. O rodzie Sobolewskich wiemy tylko tyle, że wywodzą się spod herbu Ślepowron. O samym dworku, prócz szczegółów architektonicznych także wiem niewiele. Dzięki wykazie właścicieli dóbr tabularnych w Galicji z roku 1902 wiemy, że wtedy jeszcze znajdował się w rękach Stefana Sobolewskiego. A co było z dworem dalej? Ciężko odpowiedzieć na to pytanie, bowiem dwór nie został wymieniony nawet w książce poświęconej dworom z Małopolski, ich historii i dalszym losom, pomimo, że inne, opuszczone obiekty znalazły się na stronach tegoż wydania.
Tak jak wcześniej jednak powiedziałam, dużo możemy powiedzieć o położeniu i architekturze dworu. Położony jest na północnym obrzeżu wsi, tuż przy skarpie nadwiślańskiej. Murowany, wzniesiony na planie prostokąta z niewielką przybudówką,cofniętej od strony wschodniej. Główne wejście od strony wschodniej poprzedzone jest gankiem, który umieszczony jest niesymetrycznie do osi fasady, a który ozdobiony jest bogato zdobiony ażurową snycerką. Data, którą zobaczycie na zdjęciach, a która umieszczona jest w szczycie dachu ganku wskazuje oczywiście datę wzniesienia budynku. Elementami dekoracyjnymi fasad były obramienia okienne w formie wyprofilowanych w tynku opasek z kluczami w nadprożu i niewielkimi, ozdobnymi podokiennikami. Dach jest dwuspadowy, pokryty dachówką.Od strony południowej i zachodniej dworu możemy napotkać jeszcze ruiny dawnych zagospodarowań gospodarczych.
Dwór robi niesamowite wrażenie, ale oczywiście nie takie posępne, jak w filmie Marciny Wrony pt.Demon. Filmem zainteresowałam się stosunkowo niedawno, nie wiedząc jeszcze o tym, co tam zobaczę. Oglądając go miałam ciągle wrażenie, że chyba gdzieś już widziałam to miejsce, a może nawet w nim byłam... i tak, szybkie poszukiwania przyniosły równie szybki skutek - oczywiście to był dwór, w którym byłam równo rok temu. To co powiem, będzie subiektywne, ale według mnie dwór jest idealnym "aktorem" w tym filmie. Wiem, że nie tylko w nim kręcono sceny, jednak on najbardziej wbija się w pamięć i to już nie tylko moja opinia. Jednak nie jest tak bardzo demoniczny jak na dużym ekranie. Piwnica np. rzeczywiście przeraża, ale tylko i wyłącznie ze względu na swoją wielkość.
W każdym razie dwór warto odwiedzić. Na pewno ma w sobie ukrytą historię, do której być może kiedyś dotrzemy. Wyposażenia zachowało się niewiele, jednak detale takie jak rzeźbienie ganku, czy też detal na drzwiczkach okien piwnicznych. Na pewno nikt nie pożałuje wizyty w tym miejscu!
Niesamowite, jak kilka detali i w zasadzie nieistotnych pierdół potrafi nadać charakter całej lokacji. Często mam okazję "zwiedzać" podobne miejsca, niestety w większości przypadków są ona pozbawione tych drobnych elementów, które nie tylko cieszą oko, ale przede wszystkim dają powód, by zatrzymać się chwilę dłużej, pomyśleć...
OdpowiedzUsuńMa Pan oczywiście rację - detal tutaj nadaje ogromny charakter. Również zwiedzam takie miejsca, gdzie tego detalu praktycznie nie ma, gdzie nawet jeden element wyposażenie się nie zachował, chociaż zwykle staram się wydobyć z nich cokolwiek. Niebawem pojawi się tutaj taki dwór gdzie dla mnie kawałek tapety, która się zachowała była niezwykle interesująca, bo ona właśnie coś mówiła o tym miejscu. Taka mała rzecz, a pozwoliła sobie na wyobrażenie, jak tutaj kiedyś było... :)
OdpowiedzUsuńMatko kochano, aleś mnie tym "Panem" postarzyła, nie rób tego więcej! ;) Fakt, że większość detali albo się nie zachowuje, albo nam umyka, ale wprawne oko z czasem zaczyna wyłapywać te niby nic nieznaczące elementy i wtedy włącza się wyobraźnia. Czasem trafi się jakiś zatrzymany dawno zegar, innym razem jakaś fotografia, korespondencja sprzed lat, albo element architektury, który namąci w głowie do tego stopnia, że jeszcze przez kilka dni siedzi mi w głowie.
UsuńZ przyjemnością zajrzę do Ciebie częściej. ;)
Oj,juz nie będę ! ;) tak,na początku tez szuka się innych rzeczy.Pierwsze moje wizyty to było poszukiwanie wzrokiem od razu mebli, efektownych i bardzo starych przedmiotów.Dopiero później zaczęłam zwracac uwagę na klamki,ktore miały piekne ksztalty i pochodziły naprawde z epoki. I rzeczywiście, raz znalazlam w jednym miejscu zdjecie, które nid opuszczalo mnie swoim widokiem bardzo dlugi czas.takie miejsca to naprawdę spotkanie z historia :) milo mi,zapraszam :)
UsuńJakby nie było, to każde miejsce ma swoją historię, ale tak naprawdę to od nas zależy, czy chcemy się w nią zagłębić, poznać bliżej. Jedni oczekują wszystkiego na tacy, drudzy zupełnie oleją temat, bo "na cholerę włazić w takie dziury", jeszcze inni zaczną doszukiwać się wspomnianych detali i to w tym wszystkim jest najfajniejsze...
UsuńNiedawno miałem okazję trafić do miejsca, w którym zachwyciły mnie głupie wskazówki zepsutego zegara nad wejściem (można podejrzeć tutaj), niestety nie udało mi się zajrzeć do wnętrza, ale wszystko jest do nadrobienia. ;)
Dobre określenia, właśnie na takich dzielą się ludzie, jeśli chodzi o opuszczone miejsca. Inni jeszcze się ich boją, labo brzydzą, bo brudno, bo przecież syf, lepiej odwiedzić taki odnowiony, gdzie wszystko jest właściwie na tacy. Odwiedziłam Twojego bloga i powiem tyle - będę częściej go odwiedzać! Fajnie napisane a co do tego dworku to rzeczywiście magiczny, i przyznam, że za pierwszym razem nie zauważyłam tego zegara, a sam dwór. No ale już za drugim razem wpadło mi to w oko. Taka mała rzecz, a jak bardzo zaskakuje i pobudza wyobraźnię!
OdpowiedzUsuń